MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jeszcze nie wszystko pozamiatane

Małgorzata Święchowicz
Niektórzy zapisują swoje mroczne sny: średniowieczny zamek, oni uciekają, wpadają w zapadnie, popełniają samobójstwo. Albo pęto kaszanki wyskakuje z lodówki, zaczyna ich dusić. A sny, to jeszcze nic. W końcu trzeba wstać i żyć.

     Tylko mama wie, że Robert ma HIV i okropne sny po lekach antyretrowirusowych.
     Jak to powiedzieć ojcu? Nieraz przygotowywał sobie mowę, jechał do domu z silnym postanowieniem, że tym razem już nie będzie się krył. - Ale wchodzę, ojciec ma zły humor. Myślę, trudno, poczekam.
     Tak czeka już piąty rok. Bratu też nie powiedział. A trzymał do chrztu jego najmłodsze dziecko. Brat ma fajne dzieci, ma żonę. - Kiedyś im powiem - obiecuje Robert.
     Dom wygłaskany
     
Wynajmuje z kolegami spore mieszkanie w Toruniu, blisko centrum. W pokoju meblościanka malowana farbą akrylową, tapczan, stary fotel ze skaju. Na ścianie Che Guevara. Niedawno Robert miał inne mieszkanie, żył tam z kobietą, we dwoje było im dobrze. Do czasu.
     Oczywiście, jak wynajmuje coś na mieście, nie uprzedza właściciela, że ma HIV. Facet by się spłoszył.
     - Kiedyś wynajmowaliśmy pokój w domu na przedmieściach. Gospodarz, jakby się dowiedział, przegnałby, oblał gnojowicą - mówi Czarek, kolega Roberta. O tym, że ma HIV Czarek dowiedział się w szpitalu, w 1999. Ma dziewczynę, też seropozytywną. On po narkotykach, ona po narkotykach. W tym domku na przedmieściach zamieszkali razem, gospodarz może nawet się domyślał, ale sąsiadom mówił, że wynajmuje studentom. A gdzie im do studentów? Ona przecież wyrzucona z medyka, wyrzucona z ogólniaka, w końcu jakoś skończyła szkołę fryzjerską. On też tylko po zawodówce.
     - Przeszłość nam ciąży, jak cholera - mówi Czarek. - Kiedy nasi rówieśnicy biegali za nauką, my biegaliśmy za narkotykami. Jeszcze pięć lat temu kompletnie był stoczony, dworzec w Katowicach, kradzieże, żeby się utrzymać. Brał zlecenia od taksówkarzy, od barmanów, od kelnerek (kelnerki zamawiały perfumy za 300 złotych, szedł do perfumerii, kroił co trzeba, oddawał za stówę). Żeby tak żyć i nie dać się złapać, człowiek musi mieć siłę w nogach, a Czarkowi nogi wysiadły - paprzące się rany, krew, ropa. Raz przewrócił się na przystanku i nie wstał. Więc jak mu w szpitalu powiedzieli, że to HIV, nawet odetchnął z ulgą. I zaraz mu dali morfinę, mógł się porządnie wyspać. W domu powiedział, że jest plusowy, owszem. To dobry dom, wszystko wygłaskane, w niedzielę do kościoła, więc jakoś było. Dali mu jeden talerz głęboki, jeden płytki, dwa kubki, sztućce. Miał jeść oddzielnie.
     Patrzą, młoda, żal im
     
- Na złość nam to robisz, tak? Na złość? - dziewczyna Czarka powiedziała rodzicom o zakażeniu, ale nie przyjmowali do wiadomości. Myśleli: wygłupia się. Taki szok.
     To samo u Anity. Powiedziała o HIV, nie wierzyli. Później wyciągnęli talerz, szklankę, widelec, łyżkę. To miało być jej, reszta ich, ma nie dotykać. Wyprowadziła się. Teraz mogliby ją przyjąć z powrotem, oswoili się, chcą pomóc. - Patrzą: młoda, bez szkoły, żal im - mówi Anita. Ma 22 lata, próbuje skończyć liceum wieczorowe, szuka pracy. Miała iść za pomoc kuchenną, ale powiedziała pracodawcy, że ma żółtaczkę i do widzenia, skończyło się, zanim się zaczęło. Trudno, wolała uprzedzić. Taka już jest, że uprzedza, choć nie mówi wszystkiego, tylko o swojej przewlekłej żółtaczce, o HIV już nie, żeby nie było szoku.
     Wie, oczywiście, skąd ten HIV. - Miałam 16 lat, chłopaka i mało rozumu, mało świadomości.
     Takich nieświadomych spotyka się później na oddziałach w szpitalu zakaźnym.
     Pamiętają chłopaka, młodziutki, miał brać ślub. Wcześniej żadnych związków homoseksualnych, żadnych narkotyków, na oddział trafił z paskudnym zapaleniem płuc. I zdziwienie, że jest "trafiony" HIV.
     Albo takie małżeństwo w średnim wieku, on poleciał do RPA w delegację, mówił, że nic nie było, tylko jeden raz z panienką. Po sześciu latach miał już pełnoobjawowe AIDS. Żona też.
     Bolek (o tym, że ma HIV dowiedział się w 1997, więc można powiedzieć: weteran) leżał z tym facetem na jednej sali. Pocieszał go. - Jakoś to będzie - mówił. - To przecież jeszcze nie krzyżyk, nie wszystko w życiu masz pozamiatane.
     Bolek dużo czasu spędza w zakaźnym. - Zapadam - mówi. Gruźlica, grzybice, łuszczyce, oskrzela, płuca, żółtaczka typu B i C. Ma szczupłą twarz, włosy króciutkie, jak po chemii, zepsute zęby (dentystka powiedziała, żeby nie przychodził, bo ona ma dzieci, chce żyć). O tym, że jest "trafiony" dowiedział się w zakładzie karnym, odsiadywał 10 miesięcy za kradzieże. Położyli go na oddziale z innymi "trafionymi". - Ale to były przypadki - mówi. - AIDS, nowotwory leczone biseptolem.
     Jak wyszedł, to chciał zaćpać, zapić się na śmierć. Spał na klatkach, na kartonach. W końcu wrócił do domu, po pięciu latach bezdomności. Nie ćpa, nie pije. Może z mamą założy firmę? Mają takie plany. Mama ma trochę układów w mieście, jest w porządku. Pozwala mu spotykać się z zakażonymi, przyprowadzać do domu byłych narkomanów, prostytutki, lesbijki. Wspierają się w trzeźwości, w leczeniu. - Mama ani razu nie powiedziała: zabierz mi stąd to towarzystwo. Bo wie, że bez towarzystwa nie dałbym sobie rady.
     Mają biuro i odwagę
     
W Toruniu zarejestrowanych jest 100 zakażonych. - Być może niezarejestrowanych jest o wiele więcej - mówi Andrzej Olczyk, przewodniczący Stowarzyszenia Wolontariuszy Wobec HIV/AIDS "Razem". W ostatni poniedziałek Stowarzyszenie otworzyło swoje biuro. Na otwarcie przyszli urzędnicy, lekarz, kilku przedstawicieli firm farmaceutycznych. Ale głównie zakażeni, i głównie wolontariusze. Różni: młodzi, starsi. Na głowie dredy, włosy związane w kucyk albo przycięte gładko przy skórze. W bluzach z kapturami. Albo w marynarkach. Niektórzy mają odwagę, przedstawiają się: Kajtek, seropozytywny. Bolek, jestem plus. Anita: jestem trafiona. Ich odwaga pomaga innym, którzy żyją w strachu, że się wyda. Gdy na drzwiach biura wywiesili kartkę, że zaczynają działać, ktoś zaraz nabazgrał: HIFY WON!
     Ostatnio Stowarzyszenie załatwiło sporą partię płatków kukurydzianych z toruńskiej firmy, będą rozdzielać. Płatki to już coś, można zacząć się dobrze odżywiać. Lekarze mówią im: trzeba o siebie dbać, zdrowo jeść. Ale co jeść, kiedy brakuje kasy? Kajtek, z wykształcenia drukarz w ołowiu, bezrobotny. Anita, bez liceum, bez pracy. Robert na studiach z pedagogiki, Bolek będzie robił w tym roku maturę, niedawno trochę popracował przy stolarce okiennej.
     Jak plus z minusem
     
Mama Roberta rozpaczała, że on z tym HIV-em, to pożyje z miesiąc, najwyżej dwa. A to już pięć lat. Trochę jest niedożywiony i po lekach, jak każdy, ma stany depresyjne. Ale na studiach nikt się nie domyśla. Ma najlepsze oceny: maksa z psychologii rozwojowej, z historii pedagogiki, z treningu interpersonalnego. (- Ale za nauczyciela nie pójdę - mówi. - Nie chcę uczyć blokersów). Dziewczyny z roku są nim zainteresowane, czuje to.
     - Trafiony nie powinien sobie szukać dziewczyny nietrafionej - mówi Czarek, kolega Roberta. On przynajmniej by nie szukał. Bezpieczniej jest, twierdzi, jeśli plus zejdzie się z plusem.
     Ale Robert akurat zakochał się w zdrowej dziewczynie. Okropnie bał się, że jak jej powie, to rzuci go w diabły. Nie rzuciła. Dał jej czas do namysłu, zabrał do lekarza, żeby o wszystko wypytała. Trochę to trwało, zanim zdecydowali się na seks. I trochę to było obłędne, bo ona go przedtem oglądała dokładnie, czy aby gdzieś nie jest zadrapany. Żeby tylko nie dotknąć jego krwi. Oczywiście, bardzo się zabezpieczali. No i od początku musiały być jasne reguły: możesz zakładać mój sweter, mogę ci zrobić kotlety mielone, jeśli nie mam ran na rękach. Ale nigdy nie bierz mojej maszynki do golenia, moich cążków do paznokci.
     Mieszkali ze sobą 1,5 roku. I ona tylko raz spanikowała, zrobiła sobie badania, wyszło O. K., jest minusowa.
     Anita, seropozytywna, ma minusowego chłopaka. Są ze sobą od ponad dwóch lat. I jeśli już ktoś panikuje, to raczej ona, bo się boi o niego. Nigdy nie zgodzi się na seks bez prezerwatywy. Choć on byłby gotów zaryzykować, namawia ją czasami: spróbujmy bez.
     Kajtek spróbował. Ma 41 lat, HIV i kobietę niezakażoną, o 18 lat młodszą od siebie (jej rodzice nie mają pojęcia, że córka związała się z "jakimś hifem" i niech tak zostanie, nie będzie ich uświadamiał). Początkowo nie brał tego związku pod uwagę. Ona taka młoda, zdrowa. - To nie mój przedział - mówił. A ona od początku wiedziała, w co wchodzi. I najpierw oboje się zabezpieczali, później przestali, ciąża, panika. - Dzięki Bogu, udało się - mówi. Córeczka ma 17 miesięcy, nie ma HIV. Ale w związku coś już nie styka, kłócą się, ona boi się o córkę, że może lepiej, aby on z nią nie miał kontaktu, nie narażał niepotrzebnie. - Pewnie się jeszcze dogramy, trzeba czasu - mówi Kajtek. Zna wiele takich par: plus z minusem. I decydują się na dziecko. Niektórzy ryzykują, tak jak on, inni jadą do Warszawy, tam pobiera się nasienie, oczyszcza. To najbezpieczniejszy sposób i plusowi tego powinni się trzymać. Ale czasami plusowym nie chce się jechać ekspresem do Warszawy.
     Nauka angielskiego i życia
     
Toruńskie Stowarzyszenie "Razem" ma kontakt z 13 dziećmi zakażonymi HIV. - Staramy się im pomóc - mówią. Jest, np. trójka zakażonych w jednym domu, mama zmarła na AIDS, ojciec sobie nie radzi. O dzieciach nikt z sąsiedztwa nie wie, że są plusowe. Chodzą do szkoły, potrzebują ubrań, butów, korepetycji. Wolontariuszki już działają, organizują wsparcie. A ojciec zamartwia się, czy aby kiedyś nie wyjdzie, że dzieci mają HIV.
     Elżbieta się nie zamartwia, Elżbieta gotowa jest na całą Polskę powiedzieć: - Mój syn jest zakażony.
     Dosyć ma tego, że musi błąkać się jak pies, aby dowiedzieć się czegoś o lekach, o ludziach z HIV, o tym, jak im się żyje.
     Choć można powiedzieć, że Elżbieta ma ten problem na własne życzenie, bo założyła rodzinę adopcyjną, najpierw przyjęła dziecko z wadą serca, później autystyczne i z porażeniem dziecięcym, w końcu wzięła też i dziecko z HIV. Damianek miał wtedy 10 miesięcy, zadzwonili z ośrodka adopcyjnego, że nikt w całej Polsce nie chce Damianka, ba, nawet nikt z zagranicy go nie chciał. Damianek ma teraz 2,5 roku, jest rozbrykany, roześmiany.
     - Wszyscy go lubią - mówi Elżbieta. - Jest taki kochany.
     Podaje mu leki w syropie. Pierwszą porcję o siódmej rano, strzykawką do buzi, żeby nie uronić ani kropelki. Ostatnią porcję o dwudziestej. Nie trzyma HIV w tajemnicy. Wiedzą znajomi, sąsiedzi, panie w sklepie. Powiedziała też w prywatnej szkole angielskiego, do której zapisała Damianka. Bardzo chciał się uczyć z dziećmi. Nie wyszło. Matki wpadły w panikę, dyrektorka powiedziała: możemy zaproponować indywidualne nauczanie.
     Indywidualne, to ona ma gdzieś. Zabrała Damianka, trudno. Stara się nie przejmować, bo to w końcu była tylko jedna, mała, prywatna szkoła. - Matki, które tam przyprowadzają dzieci, mają widocznie dużo pieniędzy, ale mało rozumu.
     Uratują cię kuloodporne kamizelki
     
- Kiedyś myślałem, że powinienem wszystkich uprzedzać: jestem trafiony. Teraz tak nie myślę - mówi Czarek.
     Kajtek też ani myśli trąbić: - Mam HIV.
     Już widzi, jakby zareagowali sąsiedzi albo teściowie. Nie, nie, w żadnym wypadku im nie powie. Mieliby się za kogoś lepszego. On też, dopóki nie poznał wyniku, wyżej nosił głowę.
     Lepiej niech tak zostanie, jak jest. Lepiej spotykać się we własnym, plusowym, gronie. Choćby, żeby pogadać o lekach, o snach. Najgorsze są te z mrocznymi zamkami, korytarzami, zapadniami. Ktoś cię goni, morduje. Albo sam się zabijasz. Albo Arabowie cię porywają, chcą napaść na bank, w ostatniej chwili ratuje cię bankomat, z którego wyskakują kuloodporne kamizelki.
     A raz Robertowi, który bierze duże, pomarańczowe tabletki, przyśniła się ogromna, pomarańczowa ważka, przysiadła blisko niego, jadła z nim z jednego talerza. Ale to akurat był całkiem miły sen.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska