Jeden malutki pokój, w którym stoi lodówka. Nie ma łazienki ani kuchni, jest za to stary, kaflowy piec i sześć kotów. Pani Ula mieszka w zrujnowanym budynku, który stoi na podwórzu jednej z kamienic przy Chrobrego. Utrzymuje się z niewielkiego zasiłku i emerytury. - Bardzo kocham koty, ale właściciel mieszkania, które wynajmuję nie pała do nich zbytnią sympatią - opowiada 77-latka. - Dlatego muszę szybko znaleźć domy dla piątki moich podopiecznych.
A czas na to ma do połowy marca. - Dwa lata temu, kiedy zwierząt mieszkających ze mną było więcej, wywiózł je do schroniska - wspomina starsza pani. - Tym razem chciałabym mieć pewność, że trafią w dobre ręce. Zostać ze mną może tylko ośmioletnia Babi.
Szukamy domów dla mruczków
Na nowych właścicieli czekają dwa samce i trzy samiczki. Cztery z nich mają dziewięć miesięcy i pochodzą z jednego miotu. - Urodziła je kotka, która była ze mną przeszło dziesięć lat - opowiada kobieta. - Jednak pewnego dnia wyszła i już nie wróciła. A ktoś przecież musiał się zająć tymi maluchami.
Koty do mieszkania wchodzą przez lufcik w oknie, który jest wciąż uchylony. - Jak były młodsze to strasznie broiły - śmieje się pani Ula. - Pamiętam, gdy raz wskoczyły na regał, na którym miałam poustawiane talerze i szklanki. Wszystkie potłukły. Teraz już się uspokoiły. Na całe szczęście.
Pomocna dłoń od mieszkańców
Starszej pani pomagają sąsiedzi, ponieważ nie ma żadnej rodziny. Ktoś porąbie drewno na opał, inna osoba podrzuci karmę i żwirek dla zwierząt. - Przed wieloma laty zmarli moi rodzice - wspomina pani Urszula. - Od tamtej pory mieszkam sama, ale radzę sobie. Zrobienie zakupów nie sprawia mi trudności.
Więcej wiadomości z Bydgoszczy na www.pomorska.pl/bydgoszcz.
Na pytanie czy czegoś jej potrzeba gwałtownie zaprzecza. - Chciałabym tylko odrobiny spokoju, no i tego, aby dobre zdrowie trwało jak najdłużej - szybko odpowiada. - Na nie narzekać bowiem nie mogę.
Przeszło 50 lat w jednym miejscu
Pani Urszula mieszka przy Chrobrego odkąd skończyła 17 lat. Na niewielkim podwórku czasami dokarmiała także gołębie. - To również się właścicielowi nie podobało - przyznaje. - To jest jego posesja, a ja tylko tutaj mieszkam, w tym kąciku i słuchać go muszę. Dlatego teraz chodzę nad rzekę i tam rzucam trochę chleba ptakom.
W całej kamienicy obowiązuje zakaz trzymania zwierząt, a do starszej pani przychodzą także dzikie koty z okolicy. - Zdarza się, niestety, że załatwiają się na klatce schodowej przez co nieprzyjemnie tam pachnie - tłumaczy Katarzyna Tokarska, administrator budynku. - Udało mi się wynegocjować trochę czasu na znalezienie domów tej piątce i mam nadzieję, że nam się to uda.
O pani Uli mówi, że jest dobrą lokatorką, która mimo niewielkich dochodów zawsze w terminie płaci czynsz. - Nigdy na nic się nie skarży, zawsze jest zadowolona i uśmiechnięta - dodaje Tokarska. - Te koty same do niej ciągną. Opowiadała mi, że udało jej się znaleźć dla kilku domy, jednak zawsze do niej wracały.
Karmy nigdy za wiele
Przed pójściem do nowych właścicieli czworonogi zostaną odrobaczone, odpchlone i wysterylizowane, a za wszystko zapłaci Animals Towarzystwo Pomocy Zwierzętom. - Będzie mi bardzo ciężko się z nimi rozstać - przyznaje pani Ula. - Ale już nie daję rady poświęcać im tyle czasu, ile potrzebują. A wiem, że u kogoś innego będzie im równie dobrze, jak nie lepiej niż u mnie.
Jeżeli ktoś chciałby pomóc i może przygarnąć mruczki wystarczy zadzwonić pod numer 502 595 764. Nie pozwólmy, aby podopieczni pani Uli trafili do schroniska. Zbieramy także suchą i mokrą karmę dla kotów, zabawki i żwirek. Przyda się każda pomoc.
Czytaj e-wydanie »