https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Koniec "Renifera" ?

Beata Korzeniewska
Po dwóch latach poszukiwań Adam Rentflejsz - szef najgroźniejszego z toruńskich gangów trafił wreszcie za kratki. Lada dzień toruńska prokuratura przedstawi mu listę zarzutów. Podobno wsypał go jeden z najbliższych współpracowników.

     45-letni gangster podejrzany jest o kierowanie w Toruniu najwiekszą i najgroźniejszą grupą przestępczą, wymuszenia rozbójnicze, grożenie świadkom, wywieranie na nich wpływu, a także o zorganizowanie pobicia swojego konkurenta na zamku krzyżackim. Od października 2000 r. był ścigany listem gończym.
     Wyciągnęli go z taksówki
     
Rentflejsz wpadł w piątek wieczorem w bydgoskim Fordonie. Zatrzymali go policjanci bydgoskiej specgrupy wspierani przez toruńskich funkcjonariuszy operacyjnych, którzy na ulicy wyciągnęli go z taksówki. Był kompletnie zaskoczony. Na ucieczkę nie miał najmniejszych szans. Akcja była skrupulatnie przygotowana, a "obiekt" - obserwowany od kilku dni. Nieoficjalnie wiadomo, że posługiwał się podrobionymi dokumentami i podobno miał przy sobie broń. Funkcjonariusze zabezpieczyli też notes z numerami kontaktowymi i nazwiskami oraz tel. komórkowy. Z Torunia ściągnięto na tę akcję funkcjonariuszy, którzy znali Rentflejsza, bowiem bandyta był po dwóch latach podobno tak zmieniony, że nie rozpoznawali go nawet najbliżsi. Nie można wykluczyć, że prawdziwe były pogłoski, że toruński ganster uczestniczył np. w balu sylwestrowym na zamku w Golubiu-Dobrzyniu, gdzie nikt i tak nie mógł go rozpoznać.
     Obecnie gangster przebywa w bydgoskim areszcie śledczym, gdzie najprawdopodobniej pozostanie jeszcze przez kilka dni. Potem zostanie przewieziony do Torunia, gdzie stanie przed prokuratorem, który przedstawi mu zarzuty.
     Człowiek "Taty"
     
Rentflejsz zyskał w środowisku opinię bezwzględnego i nieprzewidywalnego. Uchodzi za szefa toruńskiego gangu trudniącego się ściąganiem haraczy od lokalnych kupców i agencji towarzyskich. Mówi się, że przez kilka lat kontrolował toruński rynek narkotyków.
     Niegdyś był człowiekiem Edwarda Ś. zwanego Tatą. Poznawał go ten, kto próbował wycofać się z ojcowskich interesów. Jego kartoteka wypełniana jest regularnie od 73 r. Zaczynał od pospolitych włamań, co zawiodło go do poprawczaka. W 1983 r. trafił do więzienia za gwałt zbiorowy. Za udział w bójce na sądowym korytarzu (jesień 1998 r), dostał dwa lata, ale kary nie odsiedział.
     Zlecił zabójstwo?
     
W maju 2000 r. "Renifer" zwołał w okolice zamku krzyżackiego swoich ludzi, zwabił też Pawła S. - poważnego konkurenta, który nie chciał dzielić się zyskami z narkotykowego rynku. Mężczyzna został tam brutalnie skatowany przez jego ludzi. Trzy miesiące później Paweł S. zginął w strzelaninie pod "Filmarem". Wiele wskazuje na to, że Rentflejsz mógł zlecić jego zabójstwo. Przedtem groził mu wiele razy.
     Owe przypuszczenia potwierdził przed sądem Dawid B. - król czarnego rynku alkoholu i papierosów, a także rywal Rentflejsza. Dawid wyznał, że to właśnie "Renifer" był mózgiem sierpniowej strzelaniny, a "Roch" (bliski współpracownik "Renifera", który pomógł killerowi w zabójstwie) jedynie zorganizował całą akcję. Dodał, że Rentflejsz współpracuje z toruńskim CBŚ, wymienił nawet nazwisko jednego z rzekomo kupionych funkcjonariuszy.
     Zniknął, ale był widywany
     
Po wydarzeniach pod "Filmarem" Renifer zniknął. Ciężar zabójstwa spadł całkowicie na Roberta G., ps. Roch, którego sąd skazał na 25 lat więzienia. Niedawno sąd apelacyjny uchylił wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Do więzienia trafiło też kilkunastu ludzi Rentflejsza, skazanych prawomocnym wyrokiem za udział w bójce na zamku krzyżackim.
     Tymczasem dla policji "Renifer" ścigany dwoma listami gończymi, na dwa lata zapadł się pod ziemię. Od czasu do czasu widywany był w Toruniu i okolicach. Pomimo wielu skrupulatnie przygotowywanych akcji, "najazdów" na mieszkania, w które włączała się toruńska brygada antyterrorystyczna, nie udało się go zatrzymać. Do piątku.
     Teraz, kiedy już siedzi, niektóre gangsterskie sprawy, jak chociażby właśnie ta spod "Filmaru" mogą zyskać zupełnie inne światło. "Roch" ma sporo do stracenia, więc może teraz zacznie mówić...
     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska