Bydgoski market. Starsza pani wkłada do sklepowego wózka kilka opakowań makaronu. Towarzyszący jej mężczyzna pyta: - Kupimy więcej? Ze względu na koronawirusa. Makaron się nie zepsuje, nawet z samym masłem można zjeść. Albo z cukrem.
- To wezmę jeszcze ze dwie paczki - mówi kobieta, ale po chwili wraca i dorzuca jeszcze jedną. I głośno się zastanawia: - Makaron z cukrem... No to idźmy jeszcze po cukier. On też się nie zepsuje. Kupię ze dwa kilogramy..., albo cztery.
Niektórzy już robią zapasy
Także w innych sklepach w naszym regionie można było zaobserwować zwiększoną sprzedaż nie tylko makaronu, ale także np. ryżu, kaszy, oleju, mleka w proszku, płatków śniadaniowych i mleka UHT.
To Cię może też zainteresować
- Być może i w Polsce, z powodu paniki, znikną ze sklepowych półek niektóre towary, w tym makarony - mówił wczoraj Andrzej Kaeber prowadzący Wytwórnię Makaronów „Kama” w Wielkim Głęboczku (gm. Brzozie). - Nie oznacza to jednak, że taka sytuacja cieszy producentów. Lepsza jest stabilizacja na rynku. Przecież jeśli teraz ktoś zrobi zapasy, to potem będzie musiał je zjeść. Dla nas to może oznaczać zastój w sprzedaży.
Szał zakupów przez internet
- To jest jakieś szaleństwo, bo wiele osób robi zapasy z powodu informacji o koronawirusie! - uważa Mieczysław Babalski, rolnik ekologiczny prowadzący Wytwórnię Makaronu BIO w Pokrzydowie (gm. Zbiczno), która prowadzi sprzedaż przez internet.
Na stronie internetowej tej wytwórni pojawił się komunikat, że ze względu na dużą liczbę zamówień czas realizacji może się wydłużyć. W dodatku niektóre towary (takie jak mąka orkiszowa, makarony orkiszowe, płatki pszenne, otręby owsiane czy olej) są na razie niedostępne. Drogą elektroniczną można się zapisać i poczekać na powiadomienie o tym kiedy produkt będzie dostępny w magazynie.
To też może Cię też zainteresować
- Musieliśmy ograniczyć wysyłkę, bo niektórzy zaczęli zamawiać nawet po pięćset paczek kaszy, makaronów, mąki ! - mówi Mieczysław Babalski. - Dobre jest chociaż to, że klienci chcą walczyć o odporność organizmu ekologiczną żywnością, ale z drugiej strony obawiam się, że część tych zapasów zjedzą mole spożywcze. No bo ilu konsumentów jest przygotowanych na przechowywanie dużych zapasów?
Panika nie ma sensu
Ekonomista Marek Zuber zwraca uwagę, że panika na rynku i gromadzenie zapasów żywności (z dłuższym okresem przydatności do spożycia) może spowodować krótkotrwały wzrost cen.
Kto może na nim zarobić? - Raczej markety - uważa przedsiębiorca z Pokrzydowa.
- Jeśli ktoś zrobi zapas na przykład makaronu na pół roku, to potem długo nie będzie go kupował - dodaje Marek Zuber. - Zatem producenci w skali całego roku raczej nie zyskają.
- Gdy panika już się skończy, to będziemy mogli iść na dłuższy urlop, bo klienci będą zjadać zapasy - żartuje przetwórca.
Eksport osłabiony wirusem
Z powodu lęku przed koronawirusem wzrasta zainteresowanie niektórych klientów także mlekiem w proszku, ale nawet chwilowy wzrost sprzedaży tego towaru nie jest w stanie poprawić trudnej sytuacji na rynku mleka.
- Problem dotyczący koronawirusa dotyka nas pośrednio - mówi Mariusz Falgowski, prezes Kujawskiej Spółdzielni Mleczarskiej KeSeMwe Włocławku. - Bo mniejszy eksport mleka w proszku czy masła w blokach sprawia, że więcej towaru zostaje w kraju. Jest to poważny problem, tym bardziej, że w Polsce mamy dużą nadprodukcję mleka.
Waldemar Broś, prezes zarządu Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich Związek Rewizyjny wyjaśnia, że z Polski do Chin wyjeżdżało dotąd przede wszystkim mleko w proszku i serwatka, ale Państwo Środka nie jest głównym odbiorcą polskich produktów mleczarskich. Więcej np. mleka w proszku sprzedajemy do krajów Unii Europejskiej, jednak duże znaczenie ma także to, że inne kraje nie sprzedają do Azji tyle tego towaru co wcześniej i rynek zaczyna się dławić. Przykre jest i to, że od ponad trzech lat rósł eksport polskiego mleka w kartonikach (UHT) do Chin, a z powodu koronawirusa i ten towar utknął w portach.
- Zatem zapasy np. mleka w proszku będą rosły, a zanim Unia Europejska podejmie jakiekolwiek działania by zdjąć je z rynku, to znowu może być o rok albo dwa lata za późno - dodał prezes Broś.
Koronawirus ma również wpływ na eksport mięsa. - Spowolniła sprzedaż wieprzowych żołądków i stópek, które wysyłamy do Hongkongu - stwierdził Andrzej Skiba, szef Zakładów Mięsnych „Skiba” w Chojnicach.
Sytuacja w Chinach może mieć wływ także na ceny trzody chlewnej w Polsce. Odkąd -po wykryciu wirusa ASF w Państwie Środka - Chiny zaczęły sprowadzać więcej wieprzowiny z Europy, ceny wzrosły także w polskich punktach skupu.
Jabłka i miód bez konkurencji
Marek Zuber zwraca uwagę, że Chiny to duży producent np. miodu i jabłek. - Z powodu koronawirusa mniej tego towaru będzie także na naszym rynku - dodał ekonomista.
To akurat cieszy nie tylko polskich pszczelarzy, ale i producentów jabłek czy koncentratu jabłkowego.
