Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszmar w hodowli psów. Świadek: Śmierdziało, że nie można było oddychać

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
MC
W Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy zeznawała świadek, która w 2018 roku przygarnęła psy z hodowli zwierząt prowadzonej przez Izabelę i Romana G. w Dobrczu.

- Tamtego dnia około godziny 22 zadzwoniła do mnie koleżanka. Mówiła o interwencji w hodowli psów i że może być potrzebna pomoc. Pojechałam na miejsce.

Świadek twierdziła, że już w obejściu uderzył ją silny zapach, wręcz "smród".

- Kiedy weszliśmy do pomieszczenia gospodarczego, w którym przebywały zwierzęta, smród był taki, że nie mogliśmy oddychać. Było ciemno, wszędzie leżały odchody, psy były brudne.

Świadek przygarnęła do swojego domu kilka psów, m. in. sukę samojeda ze szczeniakami, yorka i shih-tzu.

- Psy były w fatalnym stanie, brudne, niektóre wychudzone, miały zapalenie spojówek, cierpiały na problemy psychiczne, bały się ludzi. Do dzisiaj nie mogą się przystosować.

Przypomnijmy, że proces dotyczy hodowli, która została zlikwidowana na początku 2017 roku. Śledczy z Prokuratury Rejonowej w Bydgoszczy twierdzą, że to największa zlikwidowana hodowla psów rasowych w Polsce (znaleziono tam około 170 psów), jaką do tej pory udało się odkryć. Nikt wcześniej nie odebrał bowiem z jednego miejsca aż tylu czworonogów.

G. hodowali buldożki francuskie, yorki, maltańczyki, owczarki border collie, bulteriery, shih tzu i koty norweskie.

Świadkowie twierdzili, że czworonogi przetrzymywane były w skandalicznych warunkach - głodzone i brodzące w odchodach w pomieszczeniach bez dostępu światła dziennego.

Małżeństwo zamieszczało ogłoszenia o sprzedaży zwierząt w internecie. Większość z nich wymagała pilnej pomocy weterynaryjnej. Klienci, którzy przyjeżdżali na miejsce, nie mieli dostępu do sal, w których przebywały wszystkie zwierzęta. Przynoszono im tylko zamówione psy i koty, przygotowane do sprzedaży.

- Zapewniano klientów, że zwierzęta są w dobrej kondycji, podczas gdy po kilku dniach, tygodniach zwierzęta te chorowały, padały - mówił prokurator Adam Lis.

W procesie zeznawał wcześniej w charakterze świadka Grzegorz Bielawski, działacz Stowarzyszenia dla Zwierząt. Obrona próbowała podważyć wiarygodność tego świadka. Wskazywano, że wobec Bielawskiego wydawane były wyroki sądu.

Sam świadek twierdzi: - Uczestniczyłem w czterech tysiącach interwencji. Sądy 19 razy wydawały w moich sprawach wyroki. Byłem skarżony przez hodowców o przywłaszczanie psów. W jedenastu sprawach zostałem uniewinniony, a jednym wyrokiem nakazowym zostałem skazany.

- Sąd Okręgowy w Poznaniu zawiesił w działalności zarząd stowarzyszenia, do którego należy pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego w tej sprawie - mówi adw. Krzysztof Olkiewicz.

Sąd zwrócił się do jednostki w Poznaniu o przysłanie akt dotyczącej tej sprawy.

Kolejna rozprawa we wrześniu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska