Cóż to były za emocje! Reprezentacja Polski 3x3 z pierwszego miejsca w grupie A awansowała do ćwierćfinału kwalifikacji do Igrzysk Olimpijskich Tokio 2020. Biało-Czerwoni zmagania grupowe w Grazie zakończyli z bilansem 3-1. Pierwszego dnia turnieju nasza kadra pokonała Czechów (17:15), ale później musiała uznać wyższość Mongolii (18:22).
Kluczowy okazał się mecz z Brazylią. Na niecałe trzy minuty przed końcem rywale prowadzili 10:7 i brązowi medaliści mistrzostw świata sprzed dwóch lat byli w opałach. W końcówce przełamał się Michael Hicks, trafiając za dwa na remis, ale bohaterem naszej drużyny był Przemysław Zamojski. Obrońca Anwilu Włocławek dwoma akcjami wyprowadził Polskę na prowadzenie, ostatecznie wygraliśmy 13:12. Na koniec w najłatwiejszym meczu grupowym nasz zespół ograł 21:10 Turcję.
- Wiedzieliśmy, że porażka z Mongolią nie może wpłynąć na nasze morale. W piątek pokazaliśmy, że jesteśmy mocni. Wygraliśmy dwa mecze i awansowaliśmy do ćwierćfinału. Dziękujemy wszystkim kibicom za doping, czujemy wasze wsparcie w Graz. Mamy nadzieję, że poniesie nas do igrzysk olimpijskich - powiedział Przemysław Zamojski.
W niedzielę rywalem Polaków w ćwierćfinale była Słowenia. Znowu Zamojski był głównym aktorem. Było nerwowo, bo rywale zaczęli od prowadzenia 6:1. Wtedy włocławianin zaczął bombardować kosz z dystansu, potem dołożył także kilka świetnych akcji pod koszem. Polacy odpowiedzieli serią 9:0, a potem już kontrolowali przebieg wydarzeń.
Stawką półfinału z Łotwą był wyjazd na igrzyska. To rywale znowu zaczęli lepiej. Było już 8:14, a nasz zespół miał kłopot ze zbiórkami i nadmiarem fauli. - Oni już nie mają sił - krzyczał Zamojski na ostatniej przerwie na żądanie.
Koszykarz Anwilu miał rację, ponownie trafiał kluczowe rzuty. Na 40 sekund przed końcem Polska pierwszy raz objęła prowadzenie po zbiórkach i dobitkach spod kosza. Rzut rozpaczy Łotyszy minął kosz, wygraliśmy 20:18, a potem Zamojski, Hicks, Szymon Rduch i Paweł Pawłowski nie kryli łez wzruszenia.
