Złapał się za głowę, gdy zobaczył, że pracownicy budujący chodnik wzdłuż ulicy Wiejskiej obkładają kostką latarnie, które w tym miejscu stoją już od wielu lat. - Efekt jest taki, że pieszy musi spacerować slalomem. Dziwię się, że takie kwiatki funduje się nam w XXI wieku - mówi Marian Rychwicki.
Gdy chodnik ma wielu właścicieli
Jego zdaniem budowa tego chodnika była w ogóle nie potrzebna. Równolegle do nowego traktu biegnie bowiem stary, użytkowany przez mieszkańców od początków istnienia osiedla. Znajduje się on zaledwie kilkanaście metrów od nowego chodnika i bez wątpienia przydałby mu się kompleksowy remont. Problem w tym, że co kilkanaście metrów zmienia się jego właściciel. Raz jest nim gmina, później spółdzielnia, wreszcie jakaś wspólnota mieszkaniowa i znowu gmina, itd.
- Wielokrotnie postulowałem jako mieszkaniec Kruszwicy i członek spółdzielni mieszkaniowej, że nie chcę tego kawałka chodnika, po którym i tak chodzą wszyscy ludzie. Postulowałem w obecności byłego burmistrza, żeby dokonać korekty przydziału terenów. Gdyby właścicielem starego chodnika była gmina, nie trzeba byłoby budować nowego traktu - zauważa Marian Rychwicki.
Tak, to błąd projektowy
Rozmawialiśmy na ten temat z wiceburmistrzem Kruszwicy Mikołajem Bogdanowiczem. Mówiąc o lampach stojących na chodniku stwierdził: "Rzeczywiście, jest to błąd projektowy". Zapewnił, że do końca wykonania tego zadania, a więc do 31 października, lampy zostaną przestawione.
Gotów jest jednak bronić pomysłu poprzedników dotyczących budowy nowego chodnika wzdłuż ulicy Wiejskiej. Wyznaje, że remont dotychczasowego traktu przy blokach byłby zbyt kłopotliwy ze względu na wielu właścicieli, z którymi trzeba byłoby się porozumieć. Przyznaje, że problem ten dotyczy wielu miejsc na osiedlu Zagople.
Dodaje, że przejęcie chodników przez gminę nie wchodzi w grę. Bardziej prawdopodobna jest współpraca ze wspólnotami i ze spółdzielnią przy remoncie tych traktów. W tym roku udało się takie porozumienie ze wspólnotą zrealizować. Mieszkańcy na swój koszt wyremontowali chodnik biegnący przed blokiem, a gmina kawałek należący do niej.
- Nie jesteśmy w stanie robić to wszędzie i od razu, bo nas na to nie stać. Takie wspólne inwestycje to jednak jedyny sposób na rozwiązanie tego problemu - przekonuje.
Czytaj e-wydanie »