Przypomnijmy, organizatorem spotkania Janik - Pilacki jest Gruchała Team, a bokserskie emocje zaplanowano na 6 kwietnia o 18.00 w hali Parku Wodnego.
Co przed gwoździem
- Marzę o tym, żeby nasi najmłodsi zawodnicy mieli okazję do pokazania się przy pełnych trybunach - mówi Marcin Gruchała. - Muszą się otrzaskać z ringiem, publicznością, nabrać doświadczenia.
Wśród gości same sławy - m.in. Jerzy Kulej, którego rękawice pójdą na licytację, Krzysztof "Diablo" Włodarczyk, raper Liroy czy najsłynniejszy w Polsce strażnik miejski, znany z programu Big Brother, Janusz Dzięcioł.
W programie kilka walk amatorskich, pokazowy pojedynek pięściarzy, walka kobiet, a gwóźdź programu to pojedynek Janik - Pilacki.
Pot i krew
- Naprawdę będzie pot, naprawdę krew, naprawdę będziemy się bili - mówi Janik. - Ja lubię walkę, lubię dostać po gębie i oddać.
- To świetny sposób na odreagowanie - podkreśla Damian Pilacki. - Praca w urzędzie nie jest wcale taka bezstresowa, a boks pozwala się wyluzować. I wbrew potocznym opiniom jest to dyscyplina mniej urazowa niż piłka nożna.
Obaj trenują i mają dobre samopoczucie. Janik pilnuje, żeby waga mu nie podskoczyła, a Pilacki jest przekonany, że są w stanie pokazać technicznie ładną walkę.
Oglądał już ich na treningu Andrzej Mielke, który poprzednio walczył z Mariuszem Paluchem. Podobno ocena wypadła nieźle, a Gruchała podkreśla, że przecież zostały jeszcze dwa miesiące.
Kodeks OK
Pilacki, zapytany przez nas, czy nie dostał reprymendy od swojego pryncypała za ten pomysł, odpowiedział, że jest dorosły i że wcale rozmowy o tym nie było. - Reprezentuję siebie - mówi. - To mój wolny czas, nie robię niczego, co kolidowałoby z kodeksem etycznym samorządowca.