Na początku miesiąca pisaliśmy o 24-letnim Mateuszu zabranym 19 września do szpitala sprzed klubu przy ul. Podwale. Diagnoza - złamany nos. Mateusz mówi, że dostał w twarz od ochrony. - To nieprawda - odpowiada Błażejak.
Przeczytaj również: Pobicie w bydgoskim klubie. Ochrona użyła gazu łzawiącego?
- Kolega poszkodowanego wcześniej nie reagował na nasze prośby. Nie chciał zejść z drewnianego stołka, który postawił na środku parkietu. Gdy wyszedł z klubu, spotkał kolegów - dodaje. Był tam też Mateusz. Twierdzi, że dostał w twarz gazem pieprzowym. - Gazu użyto, bo doszło do szarpaniny - mówi Przemysław Błażejak. - Jego rozpylenie poskutkowało, nie doszło do poważnej bijatyki. Gość i jego znajomi byli wulgarni i agresywni. Użycie gazu to ostateczność; każde notujemy.
- Byliśmy spokojni - odcina się Mateusz.
Przeczytaj również: Kolejny poszkodowany w pubie na Starym Mieście w Bydgoszczy
Policja bada również okoliczności zajścia z 30 września z ul. Podwale, w pobliżu parkingu. Klient twierdzi, że bez powodu został zaatakowany przez ochroniarza gazem.
- Nie jestem ochroniarzem, tylko pracownikiem nadzorującym pracę ochrony - broni się oskarżany mężczyzna. - Działałem w obronie własnej. Klient zaatakował mnie. Przedtem zresztą kilka razy mi groził.
Czytaj e-wydanie »