Zwierzęta, podobnie jak ludzie, też są uważne, troskliwe i gotowe na poświęcenia. Ale opiekę nad młodymi często sprawują z ukrycia, na niewielką odległość. I mają sposoby na to, aby zapewnić swojemu potomstwu bezpieczeństwo.
Szarża w obronie młodych
Jak wyjaśnia Michał Gzowski, rzecznik prasowy Lasów Państwowych - już od pierwszych minut życia na młode zwierzęta czyha wiele niebezpieczeństw. Są łatwą zdobyczą dla drapieżników, nawet tych niewielkich. Lis nie upoluje dorosłej sarny, ale już sarnie niemowlę jest dla niego osiągalną zdobyczą. Nauczone bezwzględnej walki o przetrwanie, zwierzęta wykształciły metody kamuflażu. Ale te największe, jak łosie, dziki czy żubry, potrafią bezpardonowo bronić młodych.
Sytuacja, gdy człowiek staje między młodymi i matką to dla niej sygnał do ataku. Widząc urocze, pasiaste dziczki czy leżącego w trawie łoszaka (małego łosia), rozejrzyjmy się w poszukiwaniu dorosłych osobników. A już na pewno nie próbujmy chwytać i podejmować zabawy z młodymi. Szarża lochy czy kopnięcie klempy może się skończyć tragicznie.
Jeśli troska to na dystans
Dzikie zwierzęta w zadziwiający sposób ułatwiają przetrwanie sobie i swojemu potomstwu. Specjalistami w tej dziedzinie są sarny. Zaraz po urodzeniu samica zdawałoby się, że porzuca młode. Jeśli na świat przyszło więcej niż jedno, to rodzeństwo może być oddalone od siebie nawet o pół kilometra! Ta taktyka oraz fakt, że maluchy pozbawione są zapachu, zwiększają ich szanse przeżycia.
Samica odwiedza młode jedynie w porze karmienia. Wszystko po to, żeby nie przekazać swojego, doskonale wyczuwalnego przez drapieżniki zapachu i nie narażać młodych na niebezpieczeństwo. W sytuacji zagrożenia, samica sarny wyskakuje z ukrycia, odwraca uwagę intruza i zaczyna uciekać, odciągając go od ukrytego w trawie malucha.
To też może Cię zainteresować
Gdy znajdujemy takie z pozoru porzucone leśne dzieciaki, zostawmy je w spokoju! - radzą leśnicy. Mimo instynktownej troski, jaką budzi taki widok. Choć nie zawsze to widać, maleństwa są pod opieką matki. Ona zajmie się potomstwem o wiele lepiej niż człowiek.
Nie przerywaj im nauki latania
Podobnie nie należy zabierać młodych ptaków. Tzw. podloty (dopiero uczą się latać) są wręcz zachęcane przez rodziców do opuszczenia gniazda. A na przykład młode puszczyki są wręcz wyrzucane z rodzinnej dziupli, aby jak najszybciej wspięły się z powrotem na bezpieczne konary drzew, gdzie będą je karmić dorosłe.
Jeśli taki malec nie jest wyraźnie ranny, to jedynym słusznym rozwiązaniem będzie pozostawienie go na gałęzi, żeby sam sobie radził i nauczył się życia.
Kiedy można pomóc
Dopiero w sytuacji, gdy młode zwierzę jest poturbowane, ranne, wyraźnie osłabione, można podjąć próbę pomocy.
W przypadku ptaków sygnałem będą uszkodzone skrzydła. Jeśli nie wiemy lub nie jesteśmy pewni, co zrobić w konkretnym przypadku, lepiej poprosić o poradę leśnika lub specjalistę z ośrodka rehabilitacji zwierząt niż działać samemu.
Tak mówimy o młodych zwierzętach
Michał Gzowski wyjaśnia, że koźlę to młoda sarna. Ale już młode jelenia i łosia nazywamy cielęciem. O młodych dzikach mówimy warchlaki. Potomstwo lisa to niedoliski. Młode, uczące się lotu ptaki to podloty. Zanim zaczną w pełni sprawnie poruszać się w powietrzu, „podfruwają” i „podlatują” na krótkie dystanse.
To też może Cię zainteresować
