MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kyle Weaver: magik, który nie chce być gwiazdą. Kibice Polskiego Cukru go za to kochają

(jp)
Kyle Weaver jest uwielbiany w Toruniu i to nie tylko za boiskowe popisy
Kyle Weaver jest uwielbiany w Toruniu i to nie tylko za boiskowe popisy Polski Cukier Toruń/facebook
Magik, gwiazda, MVP, a w Toruniu po prostu Kyle - Twarde Pierniki mają koszykarza, który drużynie dał finał, a kibicom mnóstwo radości.

Przesada? Kyle Weaver często porównywany jest do Qyntela Woodsa, wielkiej gwiazdy Asseco Prokomu Gdyni, gdy wówczas najlepszy polski zespół grał w Eurolidze. Indywidualne statystyki miał lepsze Woods, to jednak Weaver ma większy wpływ na swój zespół.

Trafia najważniejsze rzuty, ale nie jest łowcą punktów ani indywidualistą. Po jego podaniach komentatorzy łapią się za głowy w trakcie meczów, a PLK zmontowała z takich akcji filmik promocyjny w internecie pod krótkim hasłem „To magia”.

- Nauczył nas, że w każdej minucie trzeba być czujnym i gotowym na niespodziewane podania. Jest niesamowity, to nasz Magic Johnson - mówi Krzysztof Sulima, który pewnie ze 30 procent swoich punktów zdobył dzięki Amerykaninowi.

Jednak nie sam talent i umiejętności decydują o wyjątkowości Weavera. To osobowość i wyjątkowy człowiek poza parkietem. Zwykle czołowi koszykarze w każdej lidze noszą głowy w chmurach, autografy po meczu, owszem, ale najwyżej kilka, po czym chowają się w zaciszu szatni i przemykają ze słuchawkami na uszach do autobusu.

Kyle jest inny. Obrazek po meczu półfinałowym Polski Cukier - Czarni Słupsk. Dobry kwadrans wcześniej zakończyły się emocje, hala pustoszeje. Najwierniejsi kibice czekają jeszcze na autografy i przybicie „piątki”. Weaver nikomu nie odmawia. Przy każdym dziecku zatrzymuje się, głaszcze, uśmiecha, powie kilka słów. Do szatni schodzi zwykle ostatni. W Toruniu go kibice po prostu uwielbiają.

Komentatorom zabrakło słów. "Niewiarygodny zawodnik"

Zapewne z tego powodu rodzinne miasto Beloit w stanie Wisconsin w 2013 roku uchwaliło „Dni Weavera”. - Urządziliśmy koncert, mecz koszykówki, uroczystość szkolną itp. Chciałem i chcę, żeby to była impreza cykliczna, na razie udało mi się to zrobić tylko raz. Także ze względu na fakt, że zacząłem jeździć po świecie, grałem w Europie, nie miałem czasu na organizowanie itp. Ale ostatniego lata udało się przy okazji Dnia Kyle’ a Weavera urządzić fajną imprezę dla dzieci zabawy, zjeżdżalnie, popcorn, dużo śmiechu. Taki miły dzień dla dzieci, całych rodzin - opowiadał koszykarz portalowi polskikosz.pl.

CIĄG DALSZY NA KOLEJNEJ STRONIE

Lider Twardych Pierników miłość i talent do koszykówki odziedziczył po ojcu. LeMont Weaver był utalentowanym graczem, ale karierę zakończył po studiach i został trenerem.

Syna można określić jednym słowem - nieszablonowy. Rywale, a nawet jego koledzy z zespołu nigdy nie wiedzą, co wymyśli na parkiecie. Pozornie porusza się powoli, jakby od niechcenia. Ale to złudzenie: w każdej sekundzie może zagrać akcję, o której będzie mówić cała liga.

Początek lutego, Polski Cukier walczy z mistrzem Stelmetem Zielona Góra, prowadzi, ale rywale wciąż walczą o zwycięstwo. Weaver przeprowadza piłkę przez połowę boiska i... klęka, żeby zawiązać sobie but. Jeden z rywali rzuca się po piłkę, Amerykanin natychmiast go mija - podanie i kosz.

- To nie było świadome - śmiał się potem. - Czułem, że coś mam za luźno w bucie. No to pomyślałem: szybko poprawię i gramy dalej. Nagle widzę, że Vaughn pędzi w moją stronę. Nie zadawałem sobie sprawy, jak to śmiesznie wyglądało.

Krótka historia wiązania buta

Równie niesamowite jak jego gra są okoliczności jego transferu. Trafił do Torunia jako ostatni. W zasadzie przypadkiem, bo miejsce miał zająć skrzydłowy z Łotwy, ale nie przeszedł testów medycznych. Weaver wcześniej odrzucił pierwszą ofertę Polskiego Cukru. Klub jednak nie zrezygnował.

Polska będzie piątym europejskim krajem dla Weavera po Belgii, Niemczech, Izraelu i Włoszech. - Nie znałem tego kraju i dlatego początkowo nie chciałem ryzykować. Ale przy drugiej ofercie było jasne, że traktują mnie poważnie. Zawsze debiut w nowym kraju budzi wielkie emocje i oczekiwania. To także nowe szansa dla każdego koszykarza, żeby zrobić kolejny krok w karierze - mówi.

Powiedzmy szczerze: dla gracza z takimi możliwościami PLK to zesłanie. Weaver jest jedynym z zaledwie dwóch koszykarzy w naszej lidze w tym sezonie, którzy grali w przeszłości w NBA. Amerykanin zaczynał karierę w zacnym gronie, grał z Kevinem Durantem w Oklahoma City Thunder, w tym samym czasie do najlepszej ligi świata trafili Derrick Rose, James Harden czy Russell Westbrook. W NBA nie zrobił jednak kariery. Rozegrał tam 74 mecze w 2,5 sezonu.

Potem trafił do Europy, gdzie jednak także nie grał w wielkich klubach. Być może właśnie dlatego, że nie koncentruje się na własnych statystykach. Ostatni sezon spędził w II lidze włoskiej. W Toruniu pokazuje jednak koszykówkę, jakiej w PLK nie widzieliśmy od lat.

CIĄG DALSZY NA KOLEJNEJ STRONIE

Jedno jest pewne: bez Weavera nie byłoby Polskiego Cukru w finale. W rundzie zasadniczej bywało różnie. Amerykanin był ważnym członkiem zespołu, ale też nie dominował aż tak wyraźnie. To były kapitalne pojedyncze akcje, ale na koniec rundy zasadniczej nie dostał żadnej nagrody w głosowaniu trenerów.

- W Toruniu mamy prawdziwy zespół. Myślę, że takie mecze, po którym będzie można powiedzieć „wow!” nadejdą same, w naturalny sposób - zapowiadał kilka miesięcy temu w wywiadzie dla polskikosz.pl.

I nadeszły. Amerykanin właśnie w play off rozgrywa swoje najlepsze mecze. Zachwyca kibiców i dominuje na parkiecie. Komentatorzy telewizyjni nazwali go człowiekiem z „Raportu Mniejszości”, bo niekiedy podaje piłkę tak, jakby potrafił przewidywać przyszłość.

Statystyki ma niesamowite: średnio 16,3 punktu (prawie 60 proc. z gry), 6 zbiórek, 4 asysty, 2,0 przechwytu, 1,5 bloku. Eval w play off ma ponad 20 punktów, zdecydowanie najwyższy wśród wszystkich graczy.

Teraz czeka już na pojedynki finałowe i liczy, że rywalem będzie Stelmet Zielona Góra. Bardzo chce się zmierzyć ze swoim przyjacielem Thomasem Kelatim. Ze skrzydłowym Stelmetu grał jeden sezon w NCAA i dziś przyznaje, że to był jeden z jego koszykarskich wzorów.

- Zresztą to on zachęcił mnie do przyjazdu do Polski. Jemu bardzo się tu podobało i zawsze miło wspominał te sezony. Teraz możemy zagrać o mistrzostwo, to byłoby coś - mówi Weaver.

Wyjątkowy skrzydłowy zagra jeszcze przynajmniej cztery mecze w Polskim Cukrze. A co dalej? Koszykarski biznes jest nieubłagany, zatrzymać takiego gracza będzie niezwykle trudno. W klubie jednak zapewniają, że zrobią wszystko, żeby Weaver został Twardym Piernikiem na dłużej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska