
Dla doraźnych celów energetycznych zostanie zdewastowane środowisko naturalne Kujaw
Józef Drzazgowski ze wsi Gaj został ekologiem z przymusu. Prowadzi działalność w Przyjezierzu. Zdenerwowało go, że z roku na rok ubywało wody w jeziorze. I gdyby tak miało być dalej, to wraz z wodą będzie ubywało turystów, a z badań wynika, że przyjeżdża ich tu latem nawet sto tysięcy. System naczyń połączonych: mało wody - mało turystów skłonił go do działania. W ubiegłym roku pan Józef zorganizował blokady dróg pod hasłem "Oddajcie nam wodę". Założył Stowarzyszenie Ochrony Środowiska Naturalnego "Przyjezierze". Ostatnio w sprawie braku wody na Kujawach napisał do premiera Tuska: - "Panie premierze, problem Rospudy w porównaniu z klęską ekologiczną Kujaw, to mało istotny incydent".

Przepust w Wysokim Moście. Józef Drzazgowski pokazuje, do jakiej wysokości sięgała kiedyś woda.
"Czy za dwadzieścia lat uboga stepowa roślinność, wyginięcie wielu gatunków zwierząt, suche koryto Noteci, a zamiast jezior - niewielkie oczka wodne, czy tak ma wyglądać Ziemia Kujawska?" - pytają ekolodzy. Na razie im grubsza jest teczka z korespondencją prowadzoną przez Józefa Drzazgowskiego, tym mniej wody w jeziorach, ale pan Józef pociesza się, że kropla drąży skałę. I może przekona ministerialno - urzędniczych decydentów, że powinni pomagać, a nie szkodzić Kujawom.
Sucho w nadleśnictwie
Lasy Miradzkie to perełka południowych Kujaw. Przez wieki wykarczowano ich zbyt wiele pod uprawy, by teraz ostatnie miały zaginąć. Na razie są tu jeszcze bezcenne walory przyrodnicze. Dwa rezerwaty przyrody, obszar chronionego krajobrazu, obszary lęgowe ptactwa, 54 pomniki przyrody.
- Niestety, od lat na Kujawach notujemy wzrost temperatury i zanik opadów, a na dodatek odczuwamy negatywny wpływ Kopalni Węgla Brunatnego "Konin" - wylicza Andrzej Kaczmarek z Nadleśnictwa Miradz.
Gwałtowne obniżki poziomu wód gruntowych odnotowano w latach 1989 -1992 oraz 2003 - 2005. Okoliczne jeziora opadły nawet o trzy metry! Zdaniem leśników były to lata największego poboru wody przez kopalnię
- Zaczęły nam też usychać drzewa - dodaje nadleśniczy z Miradza. Gdański Zakład Ochrony Lasów przygotował w 2004 roku ekspertyzę, z której wynika, że przyczyną zamierania drzew jest brak wody gruntowej. Z tego powodu w 2003 roku Nadleśnictwo Miradz straciło 2,4 tys. metrów sześciennych drzewa. W 2006 roku uschło już z 6,7 tys. metrów sześciennych! Zmniejsza się też wielkość rocznych przyrostów drzew (widać je po przepiłowaniu pnia). W tym przypadku straty nadleśnictwa wynoszą rocznie ok. 826 tys. zł. Przez dziesięć lat (bo zjawisko to zaobserwowano od 1997 roku) Lasy Państwowe straciły z tego powodu ponad 8 mln zł. Usychają stare drzewa. Młode próbują docierać korzeniami głębiej, ale stare nie mają na to szans.
Pusta Skrzynka, senne Przyjezierze
Pomost nad Jeziorem Wilczyńskim ledwo sięga wody. Do tego zbiornika ma być pompowana woda z kopalni.
Z nadleśniczym Kaczmarkiem ruszamy w okolice wsi Ostrowo. Tu było kiedyś prawie trzyhektarowe jezioro Skrzynka. Dziś nie ma w nim kropli wody. - A jakie tu ryby można było łowić! - wzdycha nadleśniczy Kaczmarek. Na zdjęciach sprzed lat widać, jak jezioro Skrzynka robi się coraz mniejsze. Gdy miało już wielkość oczka wodnego, wszyscy stracili nadzieję, że przetrwa.
Marcowe Przyjezierze jest senne. Pozamykane prawie wszystkie lokale i sklepy. Ruch rozpoczyna się w sezonie. Wtedy miejscowość jest zbyt mała, by pomieścić samochody wszystkich letników szukających ochłody w jeziorze. Za to coraz więcej jest miejsca na plaży, bo w jeziorze ubywa wody. Specjalnością właścicieli ośrodków stało się dobudowywanie kolejnych odcinków pomostów. By sięgnęły uciekającej wody.
Kłopot z Jeziorem Ostrowskim polega też i na tym, że kurczy się łagodna płycizna, w której mogły kapać się dzieci i młodzież. Plaża zbliża się do gwałtownie opadającego urwiska, co nie sprzyja bezpiecznym kąpielom. Przed laty woda z Jeziora Ostródzkiego płynęła kanałem do Gopła. Dziś kanał jest kompletnie suchy. Poziom wody musiałby się podnieść o ponad dwa metry, by ponownie popłynęła tędy woda.
W poszukiwaniu wody
Z nadleśniczym Andrzejem Kaczmarkiem i Józefem Drzazgowskim jedziemy do przepustu drogowego w Wysokim Moście. Pod nim płynęła woda między Jeziorami Ostrowskim a Mrówczyńskim. Od lat przepust jest suchy. A rzecznik prasowy Kopalni Węgla Brunatnego "Konin" w Kleczewie jeszcze przed tygodniem zapewniał "Pomorską", że nie ma problemu opadania poziomu wód w jeziorach. Czyżby?
Dalej jedziemy do "przesypu Napoleona" rozdzielającego Jeziora Suszewskie i Mrówieckie. W przepuście pod przesypem nie ma wody, co dobitnie świadczy, o ile poziom wody w obu jeziorach spadł! Kilka kilometrów dalej, na jednej z dzikich plaż, widać, ile Jezioro Wilczyńskie straciło wody. Z wody wynurzyła się nawet wyspa, której nigdy wcześniej tu nie było. I plaża, na środku której sterczą w niebo zardzewiałe pomosty.
- Wokół tych jezior mieszkają setki ludzi żyjących z tysięcy turystów, którzy przyjeżdżają tu na wypoczynek - opowiada Józef Drzazgowski. - A ilu miastowych ma tu swoje domki? To potężna armia ludzi, którzy mogliby się sprzeciwić polityce kopalni, przez którą u nas jest coraz mniej wody.
Pompować w jeziora
- Coraz wyższe temperatury na Kujawach i zanik opadów, to jedno, a straty spowodowane przez sąsiedztwo kopalni drugie - mówi nadleśniczy Kaczmarek. - Kopalniany wykop sięga siedemdziesięciu metrów w głąb ziemi, kopalnia wypompowuje miliony metrów sześciennych wody z wyrobiska. Przeznaczana jest ona do zalewania starych odkrywek, część trafia do elektrowni Pątnów, a część rzekami płynie do morza.
Tymczasem specjaliści - jak profesor Piotr Ilnicki - twierdzą, że ta woda powinna trafiać do jezior: Wilczyńskiego, Wójcińskiego i Ostrowskiego. Po latach nastąpiłoby wyrównanie poziomów i woda znowu ruszyłaby suchym kanałem Ostrowo - Gopło. Na sekundę należałoby tłoczyć do jezior 0,54 metra sześciennego wody. Tymczasem kopalnie chcą wykorzystać wodę do zalewania starych wyrobisk, co może trwać nawet czterdzieści lat!
Zdaniem ekologów tłoczenie wody do jezior powinno mieć pierwszeństwo przed zalewaniem starych wyrobisk. Bo może być i tak, że jak wyrobiska zostaną zalane, to nastąpią nieodwracalne zmiany środowiska naturalnego i nie będzie już wody w jeziorach na Kujawach.
Józef Drzazgowski przypomina początki swojej działalności. Od kilku lat pytał w gminach, co robią w sprawie ubywającej w jeziorach wody? I jakoś samorządowe działania w tej sprawie mało go satysfakcjonowały, ponieważ od czerwca ubiegłego roku zaostrzył działalność. Wymyślił blokadę dwóch dróg w Strzelnie. Chcieli to zrobić w Kleczewie, gdzie siedzibę ma kopalnia, ale na to nie zgodziła się część kleczewskich radnych. To stanęli w Strzelnie i poczuli swoją siłę. Od tego czasu pan Józef cierpliwie rozsyła pisma do urzędów, ministerstw i parlamentarzystów.
Jest przekonany, że następne pisma wyśle do instytucji unijnych, a jak i one nie pomogą, to zostanie im tylko blokowanie dróg. - Bez uzupełniania wody w jeziorach setki ludzi straci miejsca pracy, a tysiące miejsca wypoczynku. Wszyscy muszą się w to zaangażować. Wtedy woda wróci - mówi Józef Drzazgowski.
Bo jeśli nic się nie zmieni, to Miradz zostanie nadleśnictwem bez lasów i jezior.