Polki bez występu w sesji wieczornej
Po biegach eliminacyjnych męskich sztafet 4x400 m do walki o finał przystąpiły panie. Zanim wystartowały Polki do boju ruszyły m.in. kandydatki do podium Holenderki i Amerykanki. Te pierwsze dzięki kapitalnemu występowi na ostatniej zmianie halowej mistrzyni świata Femke Bol wygrały z czasem 3.27.70.
Biało-Czerwone przystąpiły w składzie: Marika Popowicz-Drapała, Kinga Gacka, Anna Maria Gryc i Justyna Święty-Ersetic. Po 1/4 dystansu Polki zajmowały pierwszą lokatę za sprawą kapitan reprezentacji i najbardziej doświadczonej Popowicz-Drapały. Kolejne nasze zawodniczki Gacka i debiutująca Gryc nie utrzymały pozycji premiującej awans do finału. Zamykająca sztafetę Święty-Ersetic dzielił zbyt duży dystans, by zniwelować stratę do rywalek. Wygrały gospodynie Brytyjki z czasem 3.26,40, co jest nowym rekordem kraju. Drugie miejsce premiujące awansem zajęły Jamajki z czasem 3.27,35.
Ostatecznie zajęły ósme miejsce w eliminacjach, a czwarte w swojej serii.
Rozczarowanie głównych bohaterek
Swoimi odczuciami dla TVP Sport podzieliły się Polki.
– Nie będziemy tutaj mydlić oczu, nie przyjechaliśmy po ósme miejsce, tylko po co najmniej finał. Mimo nawet wszystkich trudności i myślę, że nie ja jedna z naszej czwórki powiem, że jesteśmy zawiedzione
– stwierdziła Drapała
– Przyjechałyśmy po finał, nie udało się. Dałyśmy z siebie wszystko
– powiedziała debiutująca Gryc.
Swego rozczarowania nie kryła również inna z Polek.
– Zdecydowanie nie na taki bieg dzisiaj liczyłam. Myślę, że dużo osób będzie ze mną zgodne, że to ode mnie oczekiwano więcej, a dziewczyny dały tyle ile mogły
– powiedziała Gacka.
Jako ostatnia wypowiedziała się halowa wicemistrzyni świata w biegu sztafetowym (2016, 2018).
– Jestem głodna biegania, chce się sprawdzać i walczyć znowu z drużyną o jak najwyższe cele. Dlatego jest mi cholernie przykro, że się nie udało
– powiedziała powracająca do formy mistrzyni i wicemistrzyni olimpijska Śwęty-Ersetic.
