Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

List z Madagaskaru - Lucie i jej brat wkrótce pójdą do szkoły

Oprac. (ak)
Lucie z najmłodszym braciszkiem
Lucie z najmłodszym braciszkiem fot. Dominik
Za tydzień - 11 października - rozpocznie się nowy rok szkolny w Mampikony, w szkole prowadzonej przez ojców Darka i Michała - bydgoskich duchaczy. Wiele dzieci rozpocznie naukę dzięki pomocy naszych Czytelników.

"Szykujemy się na poniedziałek. Bardzo dużo pracy ale jakoś idzie..." - napisali do nas w e-mailu załączając historię opisaną przez ojca Darka Maruta:

Czytaj: "Nasze" dzieciaki na Madagskarze czekają na pierwszą lekcję [zdjęcia]

Piękny piórnik

"Ojcze - jakie to wszystko śliczne… powiedziała Lucie dotykając z przejęciem swojego nowego plecaka, zeszytów i piórnika z przyborami. Po kolei z namaszczeniem wyciągała długopisy, ołówki, kredki oglądając je uważnie - jakie to wszystko śliczne…

Lucie ma 11 lat. Taka młoda, dziecko jeszcze, a tak wiele już przeszła. W zeszłym roku zmarł jej młodszy brat. Kilka miesięcy temu - tato. Pracował jako policjant i utrzymywał całą rodzinę z jednej pensji. Zostali sami, przygnębieni i bez środków do życia, bez nadziei na jakąkolwiek zmianę czy poprawę. Mama została sama z piątką dzieci, ale nie na długo z piątką, bo cztery miesiące po śmierci męża urodziło się kolejne dziecko.

Czytaj też: Ojciec Darek uczył (na Madagaskarze) dzieci swoje, a miał ich wszystkich... dużo

Lucie chodziła po domach i zbierała rzeczy do prania. Z wielkim tobołkiem rzeczy szła nad rzekę i prała, by pomóc mamie i młodszemu rodzeństwu. Sama ubrana w starą, jedyną spódniczkę, jedną ręką podtrzymywała niesiony na głowie tobołek, a drugą - zasłaniała rozdarte elementy swego ubioru.

Jedenastoletnia dziewczynka. Jak normalnie powinna spędzać czas? Mogłaby przecież bawić się lalkami, czytać książki czy biegać z koleżankami. Lucie nie ma na to czasu. Już dawno przestała być dzieckiem. Książki nie miała nigdy w ręce, a o lalce może sobie tylko pomarzyć. Ona ma na głowie dużo ważniejsze sprawy - co dzisiaj zjemy?"

Czytaj również: Mamy dziecko! Redakcja zaadoptowała Juliankę Rahariniantę z Madagaskaru

Rodzina cierpi biedę...

"Nie ma pola, nie ma pracy, nie ma nic do jedzenia. Na swoją malutką siostrzyczkę Lucie mówi Dudusi. Tuli ją pieszczotliwie i śpiewa kołysanki.

To miesiąc temu Lucie przybiegła na misję krzycząc z daleka, że mama zaczęła rodzić. Na końcu ciąży chorowała, była słaba i niedożywiona. Nie mieli pieniędzy ani na położną ani na lekarza. Dziecko urodziło się małe i słabe."

Szansa

"11 października Lucie wraz ze swoim rodzeństwem pójdzie do szkoły. Kabota, 5 letni brat, jest szczególnie szczęśliwy. Dwa tygodnie temu prawie zmarł na malarię. Lucie wraz z mamą, która też ledwo trzymała się na nogach, przyniosły go płacząc. Miał wysoką gorączkę i majaczył. Na lekarstwa trzeba by pracować tygodniami a malarii wystarczy tylko kilka godzin.

Kabota jest jeszcze słaby, ale snuje już marzenia o tym jak to będzie w szkole. Przed oglądaniem swoich nowych zeszytów najpierw pobiegł umyć ręce. - Ale w szkole będziecie musieli być bardzo grzeczni i pilnie się uczyć - tłumaczy Lucie swemu rodzeństwu.

Dzieci patrzą na nią z uwagą, słuchają jej jak drugiej mamy.

Dzieci co dzień w czasie południowej przerwy otrzymają gorący posiłek. Ryż, kawałek mięsa i warzywa. Będą mogły spokojnie uczyć się pisać i czytać.

Lekarstwa, dożywianie, odzież, nauka w szkole i otwarte serca Polaków, pomimo tak wielkiej odległości. To dzięki Wam, tu w dalekim buszu na Madagaskarze po raz kolejny mogliśmy powiedzieć życiu - TAK."

Udostępnij

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska