Michniewicz przygotował drużynę perfekcyjnie. Po przerwie nie daliśmy szans niewygodnym dla nas Szwedom. Prowadzenie uzyskał Robert Lewandowski, a wynik ustalił Piotr Zieliński. Goli mogło być jeszcze więcej, gdyby nie znakomite interwencje bramkarza. Wypaliły praktycznie wszystkie pomysły selekcjonera, skoro nawet udało się zachować czyste konto, co przecież nie było chlebem powszednim za kadencji Paulo Sousy.
Po ostatnim gwizdku Michniewicz najpierw ucałował murawę, potem wpadł w ramiona członków swojego sztabu, aż wreszcie uronił łzę wzruszenia.
- Chwila po ostatnim gwizdku to wyjątkowy moment. Przed oczami przeszło mi całe życie; od dzieciństwa do dorosłości, że jestem w miejscu, gdzie cała Polska czeka na sukces i ten sukces osiągnęliśmy. Przeleciała mi stopklatka - wszystkie wzloty, upadki. Miałem ochotę się cieszyć, ale chciałem z boku zobaczyć euforię piłkarzy, członków sztabu - stwierdził selekcjoner na konferencji prasowej.
Wszystko wskazuje na to, że pod koniec roku Michniewicz poprowadzi kadrę na mistrzostwach świata. To zagwarantują mu odpowiednie zapisy w kontrakcie z PZPN.
I pomyśleć, że jeszcze jesienią jego Legia Warszawa przegrywała mecz za meczem... Futbol, cholera jasna!
- Nie no łeb mnie boli jak se pomyśle co Tatko i banda zrobili, mecz w totalnie jego stylu - pisze na Twitterze starszy syn Michniewicza, Mateusz.
REPREZENTACJA w GOL24
Tak się bawi reprezentacja Polski! Zdjęcia z fety na Stadionie Śląskim
