- Kilka lat temu ktoś bezczelnie porzucił, na jednym z pól, dwie padłe krowy - opowiada mieszkaniec wsi Karnkowo w powiecie lipnowskim.
W głowie się nie mieści, co jeszcze można znaleźć w lasach i na polach.
Przypomnijmy głośną historię z toruńskich Łysomic, gdzie pracownik hotelu porzucił w lesie kuchenne odpady. Wśród nich - torebki po herbacie, papierosowe pety, fragmenty potłuczonej zastawy. Sprawę nagłośnił spacerowicz, który umieścił w sieci zdjęcia znaleziska zagrażającego zwierzętom. W internecie zawrzało.
Ostatnio wyjątkowo makabrycznego odkrycia dokonano w Nadleśnictwie Bartoszyce. Nieznany sprawca porzucił rozkładające się szczątki bydła. Jak wskazują leśnicy, wywiezienie zwierząt nie jest ani łatwe, ani tanie - leżą w zalewisku utworzonym przez bobry.
"Co najmniej sześć rozkładających się zwierząt ktoś wyrzucił do olchowego lasu w Nadleśnictwie Bartoszyce. Jeszcze więcej krowich szczątków znajduje się na prywatnym polu sąsiadującym gruntami Skarbu Państwa, zarządzanymi przez Lasy Państwowe. Sprawę prowadzi obecnie policja, a leśnicy – jeśli policjantom uda się znaleźć winowajcę – wystąpią w roli w oskarżyciela posiłkowego", opisuje Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Olsztynie.
Jeśli uda się odnaleźć sprawcę, to właśnie on zostanie obciążony kosztami akcji utylizacyjnej.
Leśnicy wskazują też na inny, wyjątkowo bezczelny, przypadek. Ponad 15 tysięcy zgniłych jajek zostało wyrzuconych na teren Nadleśnictwa Kudypy. Winny się nie znalazł, za usunięcie jaj musiało zapłacić właśnie nadleśnictwo.
Z kolei w leśnictwie Bąkowo porzucono... martwego krokodyla. I w tym wypadku nie udało się odnaleźć sprawcy.
Dodajmy, że rocznie wywóz śmieci z terenów Lasów Państwowych kosztuje około 20 mln złotych. Odpadów wciąż jednak przybywa.
Źródło informacji: Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Olsztynie
