https://pomorska.pl
reklama

Matka wywiozła dziecko. Ojciec: - Syn nie może ze mną zamieszkać, bo ponoć mam za duże gospodarstwo

Katarzyna Piojda
- Tyle lat minęło, ale nie zrezygnuję z syna. Będę dalej walczył o prawo do opieki nad nim - zapowiada pan Wojciech.
- Tyle lat minęło, ale nie zrezygnuję z syna. Będę dalej walczył o prawo do opieki nad nim - zapowiada pan Wojciech. Christina Bodendorfer / Unsplash
- Partnerka regularnie zostawiała mnie, odkąd nasz synek się urodził. Znikała na tydzień, dwa. Wreszcie zniknęła na długo, razem z małym. Nie widziałem dziecka od 2014 roku. Nie wiem, gdzie matka je wywiozła – mówi pan Wojciech.

Ona i on poznali się w 2011 roku. - Miała jedynie wykształcenie podstawowe, nie miała pracy, majątku, obycia, a jednak coś mnie w niej urzekło – wspomina pan Wojciech, rolnik, prowadzący 175-hektarowe gospodarstwo. - Szybko wprowadziła się do mnie, zostawiając swojego syna z poprzedniego związku z dziadkami w mieszkaniu w powiecie nakielskim. Stamtąd pochodziła. Jesienią dowiedzieliśmy się, że jest w ciąży. Stało się szybko, ale się cieszyłem. Ona mniej.

Kąpiel w misce

Postanowił wyremontować dom zanim dziecko pojawi się na świecie. - Zaciągnąłem 240 tysięcy na ten cel. I go osiągnąłem. Na czas remontu ja i moich dwóch pomocników mieszkaliśmy w starym garażu z przeciekającym dachem, a kąpaliśmy się na podwórku, w misce. Były ciężkie czasy, bo wszystko na mojej głowie: remont, żniwa, prace polowe. Moja ciężarna partnerka krótko przed porodem pojechała do swojej rodziny pod Nakło.

Synek urodził się latem 2012 roku. - Wkrótce zaczęły się awantury. Nie chciała zajmować się dzieckiem. Była ciągle zmęczona. Nie karmiła piersią, więc kazała mi w nocy wstawać do naszego synka. Siedziała w domu, lecz nawet na standardowe badanie bioderek nie pojechała z małym, chociaż mieliśmy wyznaczone dwa terminy. Wreszcie ja z chłopcem zrobiłem te badania prywatnie. Ona zaczęła znikać. Na tydzień, dwa.

Awantura o kartkę z życzeniami

Pan Wojciech opisuje epizod. - Pewnego poranka wsiadła w samochód i wyjechała, pozostawiając mnie z dzieckiem. Nie miałem co robić o tej porze roku na gospodarstwie, ubrałem więc synka i sobie wyjechaliśmy. Ona w tym czasie nasłała swoich krewnych na mój dom. Gdy zorientowali się, że nie ma mnie z dzieckiem, zgłosiła porwanie syna. Dostałem telefon z policji z pouczeniem, co mi grozi za porwanie. Innym razem moja pani wezwała policję twierdząc, że po pijanemu zajmuję się dzieckiem. Funkcjonariusze sprawdzili. Byłem trzeźwy.

Wybory 2025. Zwycięstwo Nawrockiego, wysoka frekwencja

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kobieta, zdaniem naszego czytelnika, była o niego bardzo zazdrosna. - Zrobiła awanturę o to, że koleżanka przysłała mi kartkę z życzeniami świątecznymi. I o to, że rano się kąpię. Według niej, skoro facet rano się kąpie, to szykuje się na podryw. Nie romansowałem z żadną. Tyle mam pracy w polu, że flirty mi nie w głowie.

Odkrył natomiast, że jego partnerka ma dwa telefony. - Jedna to była jej oficjalna komórka. Drugą trzymała w ukryciu. Dopiero po czasie dowiedziałem się, że gdy wychodziła niby na spacer do lasu, to właśnie z tą drugą komórką.

Dwa domy

Para rozstała się w 2013 roku. Kobieta wróciła sama w rodzinne strony. Mężczyzna pozostał na roli razem z synem. - Porzuciła go – utrzymuje ojciec chłopca. - W 2014 roku odbyła się rozprawa w sądzie o to, które z nas ma się zajmować małym. Ku mojemu zdumieniu usłyszałem, że mam złe warunki lokalowe. A przecież mam dwa domy, o łącznej powierzchni 240 metrów kwadratowych. Tam, gdzie przebywa mój syn, żyje 5 osób na 40 metrach. Sędzia oznajmił, że na moim podwórku znajduje się wiele maszyn, wydających głośne dźwięki oraz szczekające psy, a tego hałasu może bać się małe dziecko. Odebrano mi dziecko, bo mam duże pole, a więc dużo pracy. Niby za dużo, żeby zaopiekować się dzieckiem. Brednie! Dam radę. Moja mama mi pomoże.

Pan Wojciech potem widział syna jeszcze parę razy. - W domu, w którym mieszka ze swoją matką - kontynuuje. - Nie mogłem zabrać dziecka do siebie. Tak postanowił sąd, więc zrezygnowałem z następnych odwiedzin. Sąd zdecydował też, że mam ekspartnerce co miesiąc przekazywać 1 tysiąc złotych tytułem renty alimentacyjnej. Matka mojego syna w życiu do pracy nie pójdzie, skoro pieniądze lecą do niej za darmo. Dobrze jej się żyje z tego, co muszę jej dawać i z zasiłków od gminy.

Słowo przeciw słowu

Kobieta podczas badania, realizowanego na potrzeby sądu, obwiniała partnera. Miał wydzielać jej pieniądze, wyrzucać z domu i być agresywny względem niej.

Mężczyzna zarzeka się, że to bzdury. Chciał wziąć syna do siebie, lecz sąd mu zabronił. - Nie da się wychowywać dziecka, widując się z nim kilka godzin w miesiącu – oburza się.

Nie wie, gdzie teraz jego ekspartnerka znajduje się z ich synem. - Nie znam jej adresu, numeru telefonu. Nie mam pojęcia, co się z nimi dzieje. Chłopiec niedługo kończy 8 lat. Pewnie mnie już nie pamięta.

Według biegłych, matka chłopca „ma dobre kompetencje opiekuńcze i dość poprawnie ukształtowane postawy wychowawcze. Potrafi okazać dziecku akceptację, ciepłe uczucia, wsparcie”. Ojciec, zdaniem specjalistów, „czuje się związany uczuciowo z synem, ale nie znajduje to potwierdzenia w rzeczywistości”.

Czytelnik interweniował w sądzie, na policji. Nawet u prezydenta Andrzeja Dudy. W 2015 roku napisał do głowy państwa: „Szanowny Panie Prezydencie, zwracam się do Pana, ponieważ Pan, jako ojciec winien zrozumieć, w jak trudnej sytuacji znalazłem się, będąc pozbawiony kontaktu ze swoim dzieckiem. Nie mogę się pogodzić, że wymiar sprawiedliwości tak mnie krzywdzi. Bardzo proszę o pilny kontakt w celu umówienia spotkania, na którym mógłbym przedstawić obszerną dokumentację w sprawie i wyjaśnić wszelkie ewentualne wątpliwości”. Odpowiedź z Kancelarii Prezydenta RP nie nadeszła.

Dla dobra małoletniego

Sąd Rejonowy w Szubinie VII Zamiejscowy Wydział Rodzinny i Nieletnich w Nakle, mając na uwadze rosnący konflikt między rodzicami chłopca, argumentuje: „Nie jest możliwe ustalenie wspólnego wykonywania władzy rodzicielskiej przez wnioskodawcę (ojca – przyp. red.) i uczestniczkę (matkę – przyp. red.) i dla dobra małoletniego (…) konieczne było powierzenie wykonywania władzy rodzicielskiej nad małoletnim dzieckiem matce i ograniczenie tej władzy ojcu do prawa współdecydowania o wszystkich istotnych sprawach dziecka, gdyż tylko w taki sposób można było zapewnić małoletniemu stabilizację i zabezpieczyć jego właściwy rozwój w przyszłości”.

- O jakiej stabilizacji mowa?! Przecież matka mojego dziecka razem z nim zniknęła, jak igła w stogu siana. Tyle, że alimenty nadal na nią płacić muszę – podkreśla rolnik.

Biegli z Rodzinnego Ośrodka Konsultacyjno-Diagnostycznego w Szubinie zaznaczali z kolei, że „jako ojciec jest mało aktywny i nie skupia się na dziecku, tylko na konflikcie z uczestniczką”. Stwierdzają też brak więzi emocjonalnej syna z ojcem.

Pan Wojciech przekonuje, że te więzi odnowi, o ile sąd da mu szanse. - Zacząłem pracować w wieku 16 lat i całe życie miałem pełno roboty. Ostatnio wszystkiego mi się odechciewa, pracy też. Gdybym odzyskał dziecko, miałbym dla kogo się starać – kończy.

Smaki Kujaw i Pomorza SEZON 2 ODC 17

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Wystarczy pół szklanki tego, a zamiokulkas odżyje i wypuści mnóstwo nowych liści

Wystarczy pół szklanki tego, a zamiokulkas odżyje i wypuści mnóstwo nowych liści

Po skończeniu 65 lat nie przegap tych 7 dodatków do emerytury. Oto co ci przysługuje

Po skończeniu 65 lat nie przegap tych 7 dodatków do emerytury. Oto co ci przysługuje

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska