Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Medal z wybitym uśmiechem - komentuje Adam Willma

Adam Willma
Adam Willma
Mijają epoki, cywilizacja wykręca piruety, ale urzędnicze obyczaje pozostają trwalsze niż spiż.
Mijają epoki, cywilizacja wykręca piruety, ale urzędnicze obyczaje pozostają trwalsze niż spiż. Anna Kaczmarz
Odbywał się niedawno w Toruniu Kongres Kopernikański. Miał na nim swoje 5 minut prezydent miasta, który uroczyście wręczył dwa Medale Kopernikańskie wybite specjalnie na tę okoliczność.

Jeden z nich otrzymał profesor fizyki, który Kongres organizował, a drugi – kanclerz Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.
Wydarzenie jak wydarzenie. Podobnych, jako dziennikarze, obsługujemy co najmniej kilka w tygodniu. A jednak warto na chwilę się przy nim zatrzymać. Historia medali w Europie sięga XV wieku. Wówczas to wybijano złote krążki z dwóch powodów – jako lokatę kapitału albo jako upamiętnienie. Bo portret wybity w brązie zwiększał prawdopodobieństwa zachowania wizerunku w zawierusze dziejów. Taka "przesyłką" dla potomnych był m.in. medal wybity po śmierci Michała Anioła.

Lata mijały, taniały kruszce i medale zaczęto bić masowo, jako kolekcjonerski gadżet. Nic dziwnego, że zaczęły tracić ten walor unikalności. Co ciekawe, w PRL sztuka medalierska na moment znowu ożyła, a wizerunki tłoczone na medalach bywały małymi dziełami sztuki. Ówczesne władze z lubością szafowały tymi brzęczącymi ozdobami, które dawały możliwość wyróżniania i nagradzania w sposób niemal beznakładowy.

Jakie znacznie mają medale dziś? Przypadł mi kiedyś w udziale obowiązek zatroszczenia się o spuściznę zacnej i zasłużonej osoby. I pamiętam ten moment, kiedy wysypały się z któregoś z pudełek pamiątkowe medale. Złocone, srebrzone, patynowane. Niektóre ciekawe pod względem artystycznym, inne wtórne i kiczowate. Pudełko upchnięte było w pawlaczu, za starymi garnkami, obok innych gratów, które nie wiadomo po co trzymać, ale wyrzucić szkoda.

Mijają epoki, cywilizacja wykręca piruety, ale urzędnicze obyczaje pozostają trwalsze niż spiż. Co jest przyczyną tego fenomenu? Czy aby nie to, że uroczyste wręczenie podtrzymuje urzędowy spektakl, który w równym stopniu eksponuje nagrodzonego z nagradzającym?

Kongres Kopernikański był ogromnym przedsięwzięciem, przy którym jak mrówki uwijały się dziesiątki niewymienionych nigdzie z nazwiska organizatorów. Zamiast złożyć tym ludziom podziękowanie na przykład osobnym specjalnym koncertem (koszt zbliżony do wytłoczenia medalu), zamiast cieszyć się wspólnym działaniem, władza wybiera spektakl, który nieznośnie trąci naftaliną. O ironio, reszta krążków trafiła według dziwnego klucza, do spółdzielni mieszkaniowych, szpital, przedszkoli, a nawet do kardynała.

Jest w tej celebrze coś symbolicznego, ponury odgłos dawnych czasów. Życie pisze coraz to bardziej zaskakujące scenariusze, ale dygnitarze wciąż odgrywają spektakle z pożółkłych manuskryptów.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska