Anwil Włocławek - MKS Dąbrowa Górnicza 90:86 (15:24, 20:24, 28:19, 27:19)
ANWIL: Petrasek 18 (2), Bell 16 (2), Łączyński 12 (2), 9 as., Olesinski 7, Dykes 0 oraz Mathews 23 (3), Bigby-Williams 8, Bojanowski 3, Szewczyk 3 (1), Woroniecki 0, Kowalczyk 0.
MKS: Lewis II 22 (2), Sobin 16, 10 zb., Marble 6 (2), Brenk 6, Nowakowski 4 oraz Haney jr 20 (3), Motylewski 6, Piechowicz 3 (1), Małgorzaciak 3 (1), Czujkowski 0.
Trener Przemysław Frasunkiewicz zaskoczył wyjściową piątkową, w której Olesinski zastąpił Bigby-Williamsa. Czy to oznacza, że dni Brytyjczyka w Anwilu są policzone? Na rynku transferowym nie brak plotek, że do Włocławka ma trafić Robert Upshaw, któremu kończy się kontrakt w Mińsku.
Olesinski w 1. kwarcie zdobył 7 punktów, ale potem już nie wrócił do gry. Anwil zaczął mecz bardzo ślamazarnie, bez agresji w obronie, bez skuteczności w ataku (33 procent z gry). Skazywani na porażkę goście (pięć kolejnych porażek przed przyjazdem do Włocławka) szybko zaczęli wykorzystywać swoje szanse. Debiutujący w PLK Roy Marble dał MKS prowadzenie trafieniami z dystansu, a pod koniec kwarty było już 12:23.
Na początku 2. kwarty było już 15:30 (m.in. Haney 3+1), Frasunkiewicz musiał posić o czas, a w Hali Mistrzów slychać było pierwsze gwiazdy.
Odrabianie strat przychodziło gospodarzom z dużym mozołem. Brakowało tempa akcji, zespołowego grania, mnóstwo było prostych strat czy wręcz niechlujstwa, bardzo słabo grali Mathews i Dykes. Trudno było uwierzyć, że to ten Anwil, który jeszcze kilka tygodni temu zachwycał energią i efektowną koszykówką. W pewnym momencie MKS miał już 18 punktów przewagi!
Dopiero po przerwie Anwil zagrał z większą agresją i pasją w defensywie. Na efekty nie trzeba było czekać: z dystansu trafiali Mathews, Bell, nad koszem fruwał Petrasek i w dwie minuty przewaga MKS stopniała do 6 punktów. To była już zupełnie inna drużyna, a goście momentami nie potrafili wyprowadzić piłki z autu. W 25. minucie po wsadzie Bigby-Williamsa Anwil wreszcie przejął prowadzenie.
MKS łatwo roztrwonił przewagę, ale wcale się nie poddał. Jeszcze w tej kwarcie ponownie odbudował przewagę do 6 punktów (61:67).
W ostatniej kwarcie znowu kibice oglądali Anwil w uśpieniu i MKS prowadził 67:76 w 33. minucie. Po przerwie dla Frasunkiewicza gospodarze odpowiedzieli serią 14:0. Po trafieniach z dystansu Mathewsa i Petraska włocławianie prowadzili 79:76 w połowie ostatniej kwarty.
Emocji jednak nie brakowało do końca meczu, jeszcze w ostatniej minucie goście mieli dwa rzuty z dystansu na objęcie prowadzenia. Na 10 sek. przed końcem Łączyński przechwycił piłkę, był faulowany i dwoma wolnymi przypieczętował ciężko wywalczone zwycięstwo.
Złą informacją jest kontuzja Dykesa. Amerykanin zagrał niespełna 12 minut w 1. połowie, a po przerwie już nie pojawił się na parkiecie. - Trudno powiedzieć, co się stało. Przejdzie badania, które pokażą, czy to coś poważnego. Mamy nadzieję, że wszystko będzie w porządku - powiedział po meczu trener Frasunkiewicz.
