świetnie wypełnia swoje statutowe zadanie, ale nie zastąpi przecież klubu, w którym młodzież mogłaby
rozwijać swoje zainteresowania.
W miasteczku jest także plac zabaw, zwany szumnie "lunaparkiem" - przezornie mamy nie chodzą tam ze swoimi pociechami, gdyż przyrządy rekreacyjne są zniszczone i po prostu nie spełniają wymogów bezpieczeństwa.
Kolejną atrakcją, jaką może pochwalić się miasto, jest młyn mieszczący się przy ul. Kilińskiego-Bulwary. Budynek ten być może inspiruje odwiedzających miasto artystów, ale jednocześnie straszy swoim wyglądem mieszkańców i grozi zawaleniem. Zresztą Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Aleksandrowie Kujawskim już dawno wydał władzom miasta nakaz jego rozbiórki (budynek miał zostać rozebrany do 30 listopada 1999 roku). Tymczasem młyn stoi do dziś, chyba że mamy do czynienia z widmem.
Równie "interesująco" prezentuje się lokum po pamiętającej już czasy PRL-u restauracji "Jagiellonka". Powybijane szyby, wyłamane drzwi, rozkradzione i zdemolowane wnętrza. Jak dowiaduję się od burmistrza Nieszawy, Andrzeja Nawrockiego, działka, na której stoi budynek została przejęta przez Fundację im. Królowej Jadwigi w Toruniu. Fundacja miała w planie zorganizować w Nieszawie ośrodek dla dzieci z patologicznych rodzin z Torunia. Burmistrz Nieszawy wielokrotnie kontaktował się z prezesem Fundacji, Januszem Strześniewskim. Wystosował nawet do niego pismo, w którym proponował, aby obiekt ten został bezpłatnie przekazany w zasób komunalny miasta lub na rzecz Parafii Rzymsko-Katolickiej w Nieszawie.
Fundacja ma inne plany:
budynek po raz kolejny ma zmienić właściciela. Tymczasem obiekt pozbawiony opieki gospodarza ulega dalszej ruinie. Optymizmem napawa zaś fakt, że wiosna zbliża się do Nieszawy milowymi krokami, w związku z czym na rynku rozpoczęto coroczne "golenie" drzew...
