– Za cztery lata ta spółdzielnia mleczarska skończyłaby 100 lat – mówił Michał Kołodziejczak. – To ogromna tradycja produkcji mleka i organizowania się ludzi. Mleczarnia upadła w momencie, gdy zapotrzebowanie na mleko jest duże. Dziś jesteśmy w Rypinie z jednego powodu, chcemy pomóc poszkodowanym rolnikom. Musimy pokazać, co się tutaj stało. Ta spółdzielnia upadła przez niegospodarność i prezesa, który nie reprezentował interesów ludzi.
Syndyk zajął się sprzedażą zakładu
W październiku 2018 roku Sąd Rejonowy w Toruniu zdecydował o postawieniu ROTR-u w stan upadłości. Już kilka miesięcy wcześniej mleczarnia płaciła rolnikom nieregularnie, a z czasem w ogóle przestała płacić. Ustaleniem wartości majątku spółdzielni zajął się syndyk Sylwester Zięciak. Potem ROTR świadczył usługi na rzecz różnych podmiotów zewnętrznych, żeby utrzymać działalność w ruchu, płacić wynagrodzenie pracownikom, którzy zostali i by pokryć przynajmniej część kosztów stałych. Syndyk podejmował też próby sprzedaży, ale bez rezultatu.
Rozpoczęła się stopniowa sprzedaż maszyn, po to, aby pokryć przynajmniej część należności m.in. wobec rolników. Na wypłatę w wysokości ok. 16 proc. mogli liczyć rolnicy, którzy zgłosili wcześniej swoją wierzytelność. To wciąż była jednak kropla w morzu potrzeb.
Ministerstwo zapowiedziało pomoc, rolnicy czekają na efekty
Wydawało się, że światełkiem w tunelu będzie listopadowa decyzja ministerstwa rolnictwa, które zapowiedziało udzielenie rekompensat rolnikom. Jak się okazało, pomoc, przynajmniej do tej pory, nie objęła wszystkich pokrzywdzonych. Ponadto na zebranie kluczowych dokumentów rolnicy mieli zaledwie 12 dni.
– Składałem wnioski o pomoc, jeździłem do Sieradza po faktury, a przez dwa miesiące nie dostałem żadnej odpowiedzi z ARiMR-u – opowiadał podczas spotkania z Kołodziejczakiem jeden ze spółdzielców. – Chciałbym wiedzieć, czy ta pomoc mi się należy czy nie, a jeśli nie, to z jakiego powodu.
Kołodziejczak chce systemowego rozwiązania
Lider Agrounii dodawał, że średnie zadłużenie rolników współpracujących z ROTR-em to 30 tys. zł, a niektórzy stracili nawet blisko 200 tys. zł.
– Powstaje pytanie, kto jest temu winien? Z jednej strony można powiedzieć, że prezes i złe zarządzanie, a z drugiej strony jest ustawa o spółdzielniach mleczarskich, która nie reprezentuje interesów spółdzielców, a interesy pośredników i prezesów – tłumaczył Michał Kołodziejczak. – Takich spraw w Polsce jest bardzo dużo. Musimy rozwiązać je systemowo. My mamy takie rozwiązanie, proponujemy fundusz stabilizacyjny. Uważamy, że to państwo powinno wziąć na siebie koszty tej niegospodarności i państwo powinno wypłacić ludziom pieniądze, a potem dochodzić roszczeń od tych, którzy oszukali rolników. W przypadku ROTR-u mówimy o ok. 25 mln zł.
W rozmowie z Kołodziejczakiem rolnicy podkreślili ponadto, że oczekują nie tylko zwrotu należności, ale także rozliczenia wszystkich, którzy przyczynili się do upadku mleczarni. Do tematu wrócimy.
