Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Między nami

Wanda Ponikiewska, dr nauk medycznych, seksuolog i psychiatra

     Jestem mężatką, mam 54 lata i ogromny problem natury moralnej. Od siedmiu lat nie miesiączkuję i nie wiem, czy istnieje możliwość zajścia w ciążę. Druga sprawa - czy w moim wieku (jestem osobą wierzącą) powinnam utrzymywać z mężem stosunki seksualne, czy są one po prostu grzeszne. Nie mogę skorzystać z poradni małżeńskiej, ponieważ mieszkam na "zapadłej" wsi i jestem zupełnie zagubiona w tych sprawach. Żyję z tego powodu w ciągłym "rozdarciu" wewnętrznym, gdyż mąż co jakiś czas domaga się współżycia, a ja po prostu nie wiem, jak się zachować i za każdym razem mam wyrzuty sumienia, gdy następuje zbliżenie. Jeśli Pani może, to bardzo proszę o poradę i pomoc w tej sprawie - ANNA.
     Sprawy natury moralnej są trudne dla wielu osób wyznających zasady wynikające bądź z przekonań religijnych, bądź z racji obwarowań i tradycji rodzinnych głęboko zakorzenionych opartych na wierze i wartościach humanistycznych. Pani należy do kategorii ludzi wrażliwych, myślących, które za wszelką cenę chcą żyć według wspomnianych zasad. Życie stawia nas często pod murem i jakkolwiek bądź byśmy nie postąpili, zawsze towarzyszyć nam będzie niepokój i wątpliwości, czy aby postępujemy słusznie. Trudno jest bowiem przetrwać w zgodzie z sumieniem i z wymogami rzeczywistości, w której przyszło nam żyć. Małżeństwo jest jedną z najtrudniejszych instytucji, gdyż dla osób o wysokiej kulturze i moralności, nie ma odwrotu od zobowiązań danych drugiej osobie podczas składanej przysięgi małżeńskiej trwania ze sobą aż po grób i bycia ze sobą na dobre i na złe. Ten człon przysięgi jest natury psychologicznej, drugi zaś wiąże się z więzią fizyczną w obrębie danego związku. I tutaj zaczynają się problemy dla osób, które chcą żyć według zasad religijnych i w zgodzie z własnym sumieniem. Bo założenia dla praktykujących katolików wiążą życie intymne z reprodukcją gatunku ludzkiego. Pani jest już poza tą granicą, więc współżycie seksualne z małżonkiem wynika tylko z tytułu więzi emocjonalnej i fizycznej dla umocnienia związku małżeńskiego. Takie jest stanowisko z punktu widzenia seksuologicznego, natomiast z punktu widzenia religii katolickiej więź uczuciowa tak, ale czynnik fizyczny związany ze współżyciem seksualnym powinien być wyeliminowany, gdyż cel jakim jest posiadanie potomstwa został w waszym związku małżeńskim spełniony.
     W związku z tym, każdorazowe zbliżenie fizyczne z małżonkiem będzie powodowało u pani niepokój sumienia jak to ma miejsce obecnie. Mężczyźni na ogół długo zachowują libido (potrzeby seksualne) i co za tym idzie zależy im na podtrzymaniu swojej męskości. Wiele kobiet zrezygnowałoby z aktywności seksualnej po okresie płodności, gdyż nie odczuwa już takiej żywej potrzeby seksualnej jak mężczyźni, a poza tym ta część kobiet wolałaby żyć w zgodzie ze swoim sumieniem. W myśl porzekadła ludowego: "nie można naraz służyć dwóm panom", wybór należy do nas i wszystko co się z tym wiąże. Więc nie rozwieję wszystkich niepokojów i udręk duchowych, które Pani przeżywa. Najważniejsze, że małżeństwo wasze trwa i nie ma powodów do zmartwień o jego trwałość. Nie zawsze można wybierać pomiędzy dobrem a złem, czasem po prostu trzeba wybrać między mniejszym i większym złem. Te rozterki sumienia u Pani nazwałabym mniejszym złem i to z punktu widzenia religijnego, a nie medycznego. Radzę kwestię poruszoną w liście przedyskutować raz jeszcze z jakimś autorytetem obeznanym w sprawach wiary, religii i etyki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska