Mieszkańcy cały czas skarżą się na brak supermarketu. - Mam na miesiąc około 1200 zł renty - opowiada Halina Szydłowska, którą spotkaliśmy w jednym z warzywniaków. - Wiadomo - przy tak niskich dochodach człowiek musi zacisnąć pasa. Żałuję, że nie mam możliwości zakupów w supermarkecie - jak choćby Lidl. To prawdziwa oszczędność.
Pani Halinie wtóruje inny klient - pan Jerzy. - Ceny sieci KDSH, która króluje nad tutejszym handlem nie są dostosowane do naszych portfeli.
W Rypinie działa niewielka Biedronka, ale mieszkańcy skarżą się na ciągłe kolejki. - To jedyny tani sklep, więc nie ma się co dziwić, że każdy do niego ciągnie - załamuje ręce pani Halina. - Gdybym była młodsza o parę lat, chętnie przychodziłabym tu po codzienne zakupy. Teraz slalom między tłumem klientów i czekanie w kolejce do kasy odpadają. Brakuje mi już sił i zdrowia.
A pustostan niszczeje
Pojawiła się szansa na upragniony supermarket, który powstałby w pustostanie przy ulicy Dłutka. Według pierwotnego planu miała się tu mieścić cześć szpitalna - tak się jednak nie stało. Od wielu lat budynek stoi w stanie surowym - kompletnie niewykorzystany.
- Jeszcze trochę i wszystko doszczętnie zniszczeje - skarży się pan Jerzy. - A to przecież bardzo dobry punkt na market - blisko centrum, obok spore osiedle. Trzymam kciuki za to, żeby powstał tu większy i tańszy sklep. Coś w stylu Tesco albo Reala.
Nici ze sprzedaży
Starostwo wystawiło budynek na przetarg. - Jego cena wywoławcza wynosiła 5 mln 900 tys. - wyjaśnia Marek Tyburski, starosta rypiński. - Wiele marketów interesowało się działką, ale póki co nie znalazł się inwestor, który wpłaciłby niezbędne wadium. To jednak nie kwestia ceny - nie jest ona wygórowana.
Dlaczego więc, żadna z firm nie zdecydowała się na kupno budynku przy ul. Dłutka? - Niestety, na razie w obiekcie nie może być prowadzona działalność inna niż medyczna. To kwestia przepisów, które trzeba zmienić - tłumaczy starosta. - Jestem pewien, że zagospodarowanie pustostanu przyniesie miastu mnóstwo korzyści.
- Nie wiem, czy jeszcze doczekam supermarketu - żali się pani Halina. - Młodsi jeżdżą na większe zakupy do Golubia, Brodnicy, a nawet samego Torunia. Cóż, my starsi nie mamy takich możliwości.
