https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkanie na skróty

Barbara Szmejter
Mieszkania nadal są łakomym kąskiem, trudno więc się dziwić, że ludzie skłonni są zapłacić spore pieniądze za obietnicę własnego lokum.

     - Otrzymujemy wiele skarg dotyczących prywatnych zamian mieszkań prowadzonych przez różnych pośredników. Od dawna radzę, by przed, a nie po wpłaceniu pieniędzy, skontaktować się z nami i ustalić jak sprawa wygląda od strony prawnej - mówi Zdzisław Hejna, naczelnik Wydziału Gospodarki Miejskiej we włocławskim ratuszu.
     Historia pani Krystyny
     
nie jest, niestety, odosobniona. Kilka miesięcy temu pisaliśmy o kłopotach kobiety, która swoje wygodne M-3 w Grudziądzu zamieniła na obietnicę mieszkania we Włocławku. Dopiero wiele miesięcy później, po poniesieniu dużych kosztów, wprowadziła się do nieciekawego lokalu na Bulwarach. Brała "co dają", zmęczona i bezdomnością i bezradnością.
     Syn pani Krystyny ożenił się, więc zapobiegliwa mama postanowiła ułatwić młodym start w samodzielne życie.
     - Rok temu zwróciłam się do pani Renaty D., o której wiedziałam, że posiada takie możliwości, z prośbą o znalezienie mieszkania dla syna. Umówiłyśmy się, że ona wyszuka lokal i za pewną opłatą zamelduje tam młodych. Okazało się jednak, że może syna zameldować gdzieś w Śmiłowicach, obiecała jednak, że dzięki temu załatwi szybką zamianę - opowiada pani Krystyna. - Wpłaciłam jej dużą kwotę w gotówce i wkrótce dowiedziałam się, że jest do wzięcia mieszkanie na ulicy Uroczej. Pani Renata pokazała je nam, było jednak bardzo zdewastowane, wymagało kapitalnego, kosztownego remontu.
     Kolejne mieszkanie było przy ul. Łanowej. Miałam wpłacić w spółdzielni trzy tysiące złotych, bo na taką kwotę lokal ten był zadłużony, co szybko uczyniłam. Wyszło jednak na jaw, że dotychczasowi lokatorzy nie mają zamiaru się wyprowadzać.
     Po naciskach
     
z mojej strony pani Renata oddała mi wpłacone pieniądze. Niebawem syn został przez panią Renatę zameldowany w mieszkaniu przy ulicy Toruńskiej 99. Na krótko jednak. To małe mieszkanko pani Renata sprzedała, wymeldowując przedtem syna. Równocześnie pojawiła się możliwość zajęcia trzypokojowego mieszkania przy ulicy Świętego Antoniego. Wydawało się, że to już koniec naszych problemów. Dotychczasowa lokatorka miała wyprowadzić się, co też uczyniła. My zaczęliśmy remontować to mieszkanie, inwestując w modernizację co najmniej osiem tysięcy złotych. Przedłużała się jednak sprawa zameldowania syna w tym mieszkaniu, którego najemcą była formalnie nadal poprzednia lokatorka, mieszkająca już u swojej matki.
     W ubiegłym tygodniu pani Krystyna zameldowała syna i synową we własnym mieszkaniu, czyli w miejscu, gdzie i tak faktycznie przebywają. Twierdzi, że na "interesie" z panią Renatą straciła około 25 tys. złotych a mieszkania nadal nie ma.
     Wersja Renaty D.
     
jest zupełnie inna. Pokazuje dokumenty, z których wynika, że Spółdzielnia Budowlano-Mieszkaniowa, administrator lokalu przy ul. Św. Antoniego, już 3 grudnia wyraziła wstępną zgodę na przyjęcie syna pani Krystyny w poczet członków. Warunkiem było jednak uzupełnienie wkładu mieszkaniowego zgodnie z wyceną rzeczoznawcy. - Na ten cel wpłaciliśmy pieniądze uzyskane wcześniej od pani Krystyny - mówi Renata D. - Pozostało jej do uzupełnienia ponad 20 tysięcy złotych. Zgodnie z umową zawartą z poprzednią lokatorką pani Krystyna miałaby też jej zapłacić 12 tysięcy za znajdujące się w lokalu szafy wnękowe, włoskie płytki, drzwi ze specjalnymi zabezpieczeniami i tak dalej. Dopóki pani Krystyna nie wpłaci tych należności nie możemy sfinalizować sprawy, choć dokumenty wystawione na nazwisko jej syna od dawna czekają w spółdzielni...
     Jak to w praktyce bywa każda ze stron ma swoje racje. O ile nie uda się im osiągnąć porozumienia, pozostanie tylko sąd...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska