- Dziękuję „Gazecie Pomorskiej” za interwencję w sprawie należnych mi pieniędzy za zalane mieszkanie - mówi z wdzięcznością i wielką ulgą Hubert Lasecki ze Strzemięcina.
- Mieszkam na ostatnim, czwartym piętrze. 16 lipca, podczas deszczu, solidnie zalało moje mieszkanie. Podstawiałem miski i wiaderka, żeby zebrać wodę cieknącą na wyposażenie domu. Jestem ubezpieczony w Uniqa TU SA, więc wystąpiłem o odszkodowanie - dodaje.
Firma ubezpieczeniowa oszacowała straty wskutek zalania dachu na... 176 zł. I taką sumę przyniósł listonosz panu Hubertowi Laseckiemu.
- Nie mam konta w banku, nie muszę go mieć. Kiedy listonosz przyszedł do mnie z przekazem pieniężnym na 176,46 zł, zamurowało mnie. Pomyślałem, że to stanowczo za mało. Odmówiłem przyjęcia tej kwoty - relacjonuje pan Hubert. - Oświadczyłem, że napiszę odwołanie.
Przekaz nadany był do Huberta Laseckiego 29 lipca. 176,46 zł poczta odesłała więc z Grudziądza z powrotem do firmy Uniqa TU SA.
Nie przyjął pieniędzy, bo dali za mało
Nasz Czytelnik napisał odwołanie. Domagał się zwiększenia sumy odszkodowania. W mieszkaniu pojawił się orzecznik firmy ubezpieczeniowej.
- Ostatecznie Uniqa TU SA uznała, że odszkodowanie powinno wynosić 305 zł i 61 gr. Dostałem w tej sprawie decyzję - mówi pan Hubert. - Czekałem więc na taką kwotę. Tymczasem ubezpieczyciel przysłał mi... 129 zł i 15 gr. Dlaczego? Bo, jak wyjaśnili, to jest dopłata, która pozostała do uiszczenia po wypłaceniu mi wcześniej 176,46 zł. Ale przecież ja tej pierwszej, za niskiej kwoty, nie przyjąłem! Cóż, odebrałem te 129,15 zł i domagałem się ponownego przysłania mi 176,46 zł.
Chodził, pytał. I nic...
Hubert Lasecki chodził wiele razy do przedstawicielstwa Uniqi przy ul. Królewskiej. Słyszał, że pieniądze są ponownie wysłane i ma czekać.- Ale ile można czekać?! - irytował się pan Hubert. - Już się z tymi pieniędzmi pożegnałem, ale poprosiłem „Pomorską” o pomoc.
Przedstawicielka Uniqi w Grudziądzu twierdziła, że pieniądze zostały ponownie wysłane 26 września. Z kolei jej zwierzchniczka w centrali w Łodzi, że wysłane zostały już 18 września. Dlaczego więc do 3 października nie doszły?
Nie wiadomo. Ważne, że po naszej interwencji pan Hubert odebrał je wreszcie 7 października. Mówi: - Żeby nie „Pomorska” pewnie sprawa by się jeszcze ciągnęła!