Kiedy w lipcu gruchnęła wieść, że Dorota S. nie żyje, nawet burmistrz Chojnic się zasępił, bo w tak młodym wieku zejść z tego świata, to coś jak przestroga. Pocztą pantoflową rozniosło się, że Dorotę S., lat 43, działaczkę SLD i potem agentkę ubezpieczeniową, powalił nieoperacyjny tętniak mózgu, a lekarz stwierdził wylew śródczaszkowy.
I wszystko ucichło, jak to na ogół bywa w takich przypadkach. Aż do środy, kiedy to gruchnęła kolejna wieść, że policjanci zatrzymali lekarza Bartosza W. i męża Doroty S. - Dariusza, a ma to związek z nieboszczką Dorotą, która najpewniej nieboszczką nie jest.
Wielki przekręt
Z zebranych przez nas informacji wynika, że Dorota i Dariusz S. uknuli plan, jak wzbogacić się na fikcyjnej śmierci. Przekupili lekarza Bartosza W., by ten spreparował fałszywą kartę choroby i sporządził taki sam akt zgonu. Była to przepustka do wyłudzenia odszkodowań - jedna z firm ubezpieczeniowych już wypłaciła mężowi "zmarłej" ponad 400 tys. zł, a oszuści mieli ambitne plany uszczknięcia aż 10 mln z kilkunastu firm ubezpieczeniowych.
W czwartek przeszukano mieszkanie należące do Dariusza S. oraz mieszkanie jego rodziców. Policjanci znaleźli notes, w którym zostały zanotowane kwoty ubezpieczeń, rejestr składek i zawarte polisy ubezpieczeniowe na wypadek śmierci Doroty S.
Wszystko wskazuje na to, że Dorota S. ma się całkiem dobrze, ale oczywiście musi się ukrywać. Niewykluczone, że wyjechała za granicę.
Teraz posiedzi
- Sprawa jest rozwojowa i ma wiele wątków - mówi Renata Konopelska, rzeczniczka chojnickiej policji. - W poniedziałek powiemy o niektórych z nich na konferencji prasowej w naszej komendzie.
- Pierwszy raz mam do czynienia z taką historią - wyznaje prokurator Orłowski. - Ale cóż, w dzisiejszych czasach wszystko jest możliwe.
Chojniccy i gdańscy policjanci pracowali nad sprawą pod nadzorem chojnickiej prokuratury, a teraz najpewniej przejmie ją Prokuratura Okręgowa w Słupsku.
Obaj mężczyźni zostali zatrzymani, prokuratura skierowała do sądu w Chojnicach wniosek o tymczasowy areszt, ale tylko w stosunku do męża Doroty S. został on zastosowany. Zarzut brzmi - wręczenie korzyści majątkowej w wysokości 100 tys. zł Bartoszowi W. za to, żeby sfałszował historię choroby Doroty S. i wystawił fikcyjny akt zgonu.
Lekarz Bartosz W. z Bydgoszczy, który był zatrudniony także w chojnickim szpitalu, jest na wolności. Zastosowano wobec niego dozór policyjny, ma zakaz opuszczania kraju. - Nie zgadzamy się z tą decyzją - twierdzi Mirosław Orłowski, zastępca prokuratora rejonowego w Chojnicach. - Zaskarżymy ją do Sądu Okręgowego. Mamy na to siedem dni.
Michał Witkowski, rzecznik prasowy Grupy PZU wyjaśnia , że nie ma limitów jeśli chodzi o liczbę umów ubezpieczeń na życie. - W PZU istnieje wyspecjalizowana komórka, której zadaniem jest walka z wyłudzeniami. W przypadku ubezpieczeń na życie trudniej wyłudzić świadczenie niż np. odszkodowanie w ubezpieczeniach majątkowych - dodaje.
