Przychodzi więc po siedmiu dniach i trafia do gigantycznej kolejki, ponieważ identyczną informację o rejestracji otrzymały setki pacjentów. A każdy chce zapisać się danego dnia, aby uzyskać jak najbliższy termin porady lekarskiej.
- To niedopuszczalne - mówi kolejny raz Jan Raszeja, rzecznik prasowy Kujawsko-Pomorskiego Oddziału NFZ. - Placówki mają obowiązek zapisywania pacjentów na bieżąco. Niestety, wiemy, że proceder wyznaczania terminu na rejestrację trwa.
Pacjenci odczuwają to najdotkliwiej pod koniec roku, kiedy wielkimi krokami zbliża się czas rozmów z NFZ i podpisywanie umów na rok kolejny. To właśnie w tym czasie do Funduszu wpływa najwięcej zgłoszeń od zdezorientowanych pacjentów.
Tymczasem łamiąc wspomniany obowiązek, szpitale i przychodnie nie wywiązują się z kontraktu z NFZ. - Oczywiście możemy zastosować kary finansowe, ale kto odczuje je najbardziej? Pacjent - wyjaśnia Jan Raszeja. - Dlatego walka z takimi praktykami jest trudna.
I dlatego właśnie najczęściej kończy się na upomnieniach.
Rzecznik zapewnia, że urzędnicy funduszu weryfikują wszystkie sygnały od pacjentów. Na podstawie zgłoszeń sprawdzają działanie rejestracji w danej placówce: dzwonią lub próbują zapisać się osobiście. Czyli reagują po fakcie. - Nie mamy innej możliwości - tłumaczy Jan Raszeja. - W regionie jest mnóstwo placówek medycznych. Sprawdzenie rejestracji we wszystkich wymagałoby zatrudnienia dodatkowego personelu.
Dodajmy - cierpliwego personelu, ponieważ zapisy przez telefon niestety graniczą z cudem. To kolejna bolączka dotycząca rejestracji. Tylko wczoraj usiłowaliśmy dodzwonić się do poradni specjalistycznych w szpitalu MSW, w "Juraszu", w szpitalu wojskowym i Spółki Lekarzy "Intercor". Bezskutecznie. We wszystkich placówkach linie były ciągle zajęte. Tymczasem zgodnie z umową z NFZ, pacjent powinien mieć zapewnioną możliwość zapisów również przez telefon. - Liczba stanowisk rejestracji została zwiększona do dziesięciu - mówi Krzysztof Kasprzak, komendant szpitala wojskowego. - Mimo to linie są zajęte, ponieważ dzwoni tylu pacjentów.
Nie dość, że na wizytę u lekarza trzeba czekać miesiącami, to już na samym początku "drogi" pacjent dostaje mocno po uszach. A NFZ? Grzecznie upomina placówki medyczne, dając im tym samym sygnał, że wolna amerykanka w zakresie rejestracji jest bezkarna. A może jednak warto chociaż wyrywkowo posprawdzać zapisy do lekarza? Zwłaszcza że wiadomo, kiedy najczęściej dochodzi do niedozwolonych praktyk. Jak widać, reakcja po fakcie, czyli po sygnale od pacjenta, to strata czasu.
Marta Pieszczyńska