MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Minister środowiska straszy genami

Lucyna Talaśka-Klich [email protected]
Projekt ustawy o organizmach genetycznie zmodyfikowanych wywołał burzę.
Projekt ustawy o organizmach genetycznie zmodyfikowanych wywołał burzę. źródło: Bio Technology
Polska ma być wolna od GMO. Producenci drobiu i trzody chlewnej nie marzą o takiej wolności.

Twierdzą, że jeśli nie będą mogli karmić zwierząt tańszą zmodyfikowaną genetycznie soją, zbankrutują.

- Musimy dbać o nasze bogactwo przyrodnicze - przekonuje Sławomir Mazurek, rzecznik ministra środowiska. - Polska ma być wolna od GMO. Coraz więcej państw, na przykład Austria i Węgry, zmierza w podobnym kierunku. Czy GMO szkodzi? Tego nikt nie wie. Nawet naukowcy mają na ten temat odmienne zdania.

Zakazany import
W Polsce uprawa roślin modyfikowanych genetycznie na skalę przemysłową jest zakazana. I choć unijna dyrektywa z 2001 r. stanowi, że państwa członkowskie Unii Europejskiej nie mogą zakazywać, ograniczać i utrudniać wprowadzenia do obrotu GMO, jeśli zostały one dopuszczone na szczeblu unijnym, to od 2008 r. nie będzie można także importować do naszego kraju GMO. - Polskie firmy importują rocznie prawie dwa miliony ton śruty wyprodukowanej z modyfikowanej soi, która jest o około dziesięć procent tańsza od konwencjonalnej - twierdzi Zbigniew Bryś, wiceprezydent Izby Zbożowo-Paszowej. - Jeśli od sierpnia 2008 roku nie będzie można jej importować, soja konwencjonalna podrożeje o 30-40 procent. Czy wszystkich konsumentów będzie stać na kupno droższej żywności? Poza tym polscy producenci staną się niekonkurencyjni na rynku europejskim. Znając naszych decydentów zakazy mogą zacząć obowiązywać jeszcze wcześniej, bo trwają prace nad zmianą prawa.

Projekt z haczykami

13 lutego br. Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy Prawo o organizmach genetycznie zmodyfikowanych.

Dokument nie podoba się ekologom. Najbardziej art. 172, w którym co prawda podtrzymano zakaz prowadzenia upraw roślin genetycznie zmodyfikowanych, ale z pewnym zastrzeżeniem. Dopuszcza się możliwość utworzenia strefy wskazanej do prowadzenia upraw takich roślin. Zdaniem Stowarzyszenia EKOLAND ustawa otwiera Polskę na transgeniczne uprawy i trzeba się temu przeciwstawić.

O dziwo, rządowy projekt nie podoba się też zwolennikom GMO. Ich zdaniem warunki, jakie stawia się tym, którzy chcieliby utworzyć takie strefy są absolutnie nie do przyjęcia.

Twórcy projektu bardzo restrykcyjnie podeszli także do handlu GMO. Do wniosku o wydanie decyzji w sprawie wprowadzenia do obrotu organizmu genetycznie zmodyfikowanego (jako produkt lub w produktach) trzeba będzie dołączyć tzw. ocenę zagrożenia, w której należy udowodnić, że dany organizm jest nieszkodliwy dla zdrowia i ludzi. Jak tego dokonać, jeśli takich niezbitych dowodów dotąd nie ma? Tego autorzy projektu nie wyjaśniają.

Obywatele, czyli kto?

- Polska wychodzi przed szereg i dlatego buntujemy się przeciwko takiej postawie - mówi Leszek Kawski, dyrektor Krajowej Rady Drobiarstwa. - Bardzo się denerwuję, kiedy słyszę od wicepremiera Leppera, że to naród chce, by Polska była wolna od GMO i rząd tylko spełnia wolę obywateli. Czy było referendum w tej sprawie? Kto pytał o zdanie polskich rolników? 70 procent pasz produkowanych w naszym kraju zużywają drobiarze. Jeśli w żywieniu zwierząt nie będzie można stosować śruty sojowej z roślin modyfikowanych genetycznie, to polskim rolnikom zagrozi bankructwo. Co w zamian rząd zaproponuje właścicielom sześciu tysięcy gospodarstw, w których produkowany jest drób?

Kawski przytacza także inny argument: - Polacy od dawna jedzą drób karmiony roślinami modyfikowanymi genetycznie i to się nie zmieni. Nawet jeżeli nie będzie można importować do Polski modyfikowanej soi, to na nasz rynek wciąż będą trafiać kurczaki z innych krajów Unii Europejskiej, czy nawet z Ameryki Południowej i wyprą nasze towary. Czy o to chodzi?

Albo wszyscy, albo nikt

Surowym ograniczeniom sprzeciwiają się też właściciele chlewni. Oni także w żywieniu zwierząt wykorzystują sporo śruty sojowej. - W ministerstwie rolnictwa złożyliśmy protest w tej sprawie - mówi Jan Biegniewski, prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej POLSUS. - Gdyby w całej Unii Europejskiej obowiązywały takie same zasady i gdyby Bruksela we właściwy sposób chroniła unijny rynek, nie mielibyśmy nic przeciwko ograniczeniom.

Czy producenci dbają tylko o opłacalność produkcji? Czy nie zależy im na ochronie zdrowia Polaków? - Pewnie, że zależy nam na zdrowiu konsumentów i dlatego szukaliśmy opracowań naukowych, które mogłyby udowodnić, że GMO szkodzi - mówi Kawski. - Znaleźliśmy tylko daleko idące hipotezy, niczym nie poparte.

Nawet Mieczysław Babalski, kierujący kujawsko-pomorskim oddziałem Ekolandu rozumie oburzenie producentów. Przypomina, że odkąd zakazano stosowania mączek mięsno-kostnych w żywieniu zwierząt rzeźnych, rolnicy nie mają wielkiego wyboru, a soja jest bogatym źródłem białka. - Nie chcę, by w Polsce uprawiano rośliny modyfikowane genetycznie, bo przez krzyżowanie z innymi roślinami stwarzają duże zagrożenie dla upraw konwencjonalnych, ale na razie nie powinno się zakazywać importu GMO na pasze - tłumaczy Babalski. - Dopóty, dopóki nie rozwiniemy produkcji łubinu, grochu czy peluszki, które też są bogatym źródłem białka i mogłyby zastąpić soję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska