W ubiegłym roku VI LO - najlepsze bydgoskie liceum - mogło otworzyć sześć oddziałów. Ponieważ chętnych było więcej, niż miejsc, a wszyscy z doskonałymi świadectwami - szkoła planowała w tym roku zrobić podobny nabór. Przy czym aż trzy klasy miały być sprofilowane matematyczno-informatycznie.
- Prawdopodobnie trzeba będzie z tych planów zrezygnować - mówi dyrektorka "szóstki" Iwona Waszkiewicz. Zamiast sześciu oddziałów, powstanie pięć, nie ma więc mowy o rozszerzaniu oferty dla matematyków.
Decyzja oświatowych władz jest jasna: ograniczamy nabór w każdym LO.
Nie zamykać szkół
- Winien jest niż. W tym roku bydgoskie gimnazja opuści o 360 uczniów mniej, niż rok temu. Nie ma też co liczyć na kandydatów z ościennych gmin. Przyjdzie ich do nas zdecydowanie mniej, niż dotąd przychodziło - tłumaczy Marian Sajna, dyrektor bydgoskiego Wydziału Oświaty. - Liczby są nieubłagane - wzdycha. - Można byłoby zamknąć nabór w dwóch, trzech szkołach ponadgimnazjalnych, ale już widzę, jaki byłby bunt. Zdecydowaliśmy więc, że każde liceum zrezygnuje z jednego oddziału.
Wyjątkiem ma być IX LO, w którym dotąd kandydaci byli przyjmowani do czterech klas i tak pozostanie.
Inne szkoły - bez względu na to, jak wysoko stoją w rankingu - muszą ograniczyć nabór.
- Rozumiem konieczność zmniejszania liczby oddziałów w słabych szkołach, ale dlaczego zamykać uczniom drogę do najlepszych ogólniaków? To ma być równość i sprawiedliwość? - oburza się Maria Naparty, szefowa bydgoskiej "S" nauczycieli. - Taką sprawiedliwość przerabialiśmy w PRL!
"S" zapowiada, że nie zgodzi się na propozycje Wydziału Oświaty. - Przygotowujemy szturm - mówi Naparty.
Związek Nauczycielstwa Polskiego jeszcze nie zajął oficjalnego stanowiska, ale pomysł ograniczenia naboru także i tutaj się nie podoba.
- Zamiast zmniejszać liczbę klas, można byłoby zmniejszyć liczbę uczniów w klasach - podpowiada Ryszard Kowalik, szef bydgoskiego ZNP. - Niech już nie będzie w każdej po 35 uczniów, niech będzie 30 albo 28. Poprawi się jakość kształcenia.
To niemożliwe i za drogo
- Nie stać nas na to, żeby w klasach było mniej, niż 30 uczniów - mówi dyrektor Sajna. - Za duże koszty.
- Koszty? No cóż, edukacja musi kosztować - ripostuje szef ZNP.
- Trzeba ratować sytuację. Nie wolno ograniczać miejsc w dobrych szkołach - powtarza szefowa oświatowej "S".
A dyrektor Sajna uparcie powtarza, że chce zastosować najmniej bolesne z możliwych rozwiązań. - Dzięki temu nie będziemy musieli zamykać szkół, nauczyciele nie stracą pracy. A uczniowie? Ci dobrzy, którzy nie dostaną się do najlepszych ogólniaków, pójdą do trochę słabszych. To ma dobre strony - w słabszych szkołach podniesie się poziom.
Zapewnia, że decyzja jest przemyślana i zabieg raczej nie do odwołania. - Może niektórych zaboli. Ale to małe ukłucie, zastrzyk, żeby zaradzić infekcji - tłumaczy. - Infekcja, to brak uczniów. Kiedyś za mało się ich urodziło.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Komunie dzieci gwiazd są jak wesela. Najpierw ciało Chrystusa, potem DMUCHANY ZAMEK
- Ujawniamy listę klientów internetowej szamanki! Gwiazdy telewizji i żony piłkarzy...
- Tak żyje "Biały Cygan" Bogdan Trojanek. Zna Viki Gabor, adoptował dziecko z klasztoru
- Skrzynecka przesadza z retuszem? Tak wymalowała się na wycieczkę. Jak w tym chodzić?