Spokojna, skromna kobieta. Mówi wolno i wyraźnie. Po twarzy nie widać, że jest bezdomna. Ma ładne, białe zęby, gdy się uśmiecha. Ale pani Irena rzadko się uśmiecha. Nie ma powodów. - No z czego bezdomny ma się cieszyć? - pyta samą siebie.
Przez ponad 30 lat pracowała w zakładzie produkcyjnym. Teraz ma 1400 złotych emerytury, ale 600 złotych odciąga komornik. Syn wziął pożyczkę na matki dowód osobisty. Ona nawet nie wiedziała, że chłopak "pożyczył" jej dowód i poszedł z nim do pseudobanku. Syn nie spłaca. Płaci mama. Kobieta odbiera emeryturę w okienku pocztowym. Inaczej nie może.
Prezent na Dzień Matki
Trzy lata temu na Dzień Matki syn przyszykował jej niespodziankę. - Wyrzucił mnie z domu - mówi matka.Ona radzi sobie w pojedynkę, bo mąż zmarł. Kobiecie sił zaczyna brakować. Brakuje też drugiej osoby, która wysłucha.
67-latka przyszła do redakcji opowiedzieć o sobie. Jej dobytek to czarna podniszczona torba i reklamówka. W pierwszej trzyma dokumenty. W drugiej - ciuchy i ręcznik.Pani Irena ma ocieplaną kurtkę. Pod spodem polar, a pod nim widać bluzkę. Pod sportową czapką z daszkiem ukrywa siwe krótkie włosy. Ciemne spodnie kupiła w lumpeksie. Brązowe przemoczone buty na grubym spodzie pamiętają przynajmniej kilka sezonów.
Przeczytaj także: Pan Edward od poniedziałku jest bezdomny. Została mu tylko reklamówka
Na parterze
Kobieta chodzi o lasce. Wolno. - Dobrze, że na parterze usiądziemy - mówi spokojnie i nieśmiało. - Ciepło tu macie - rozgląda się powoli po salce. - Też bym tak chciała.
Na razie ma ciepło tylko w nocy. Śpi na klatkach schodowych. Zawsze sama. W różnych blokach, zazwyczaj na najwyższych piętrach, bo tam najmniej ludzi chodzi. I najmniej lokatorów wygania bezdomnych.
Zanim się obudzą
Pani Irena i tak stara się wymknąć, zanim pierwsi mieszkańcy zaczną wychodzić z domów. - Lepiej nie pokazywać im się na oczy - twierdzi. - Bezdomni są uważani za złych ludzi, którzy przez swoje błędy obrywają teraz od życia.
Od lokatorów w blokach też obrywa. - Zdarzało się, że gdy przysnęłam i rano zobaczyli mnie lokatorzy, wylewali na mnie miskę wody. Krzyczeli, że umyć się powinnam, znaleźć pracę, a nie po cudzych kątach się szwędać.
Na mieszkanie jej nie stać. Nikt raczej nie zatrudni 67-letniej bezdomnej. Pani Irena myje się ukradkiem w łazience w markecie. Albo w przychodni.
Nie jestem żebraczką
Ale nie żebrze. Na jedzenie wystarcza z emerytury. - Mam przecież 800 złotych na rękę - dodaje niepewnie pani Irena. - Rzeczy też kupuję, w lumpeksie. Jak się mocno pobrudzą, wyrzucam. Wyprać nie mam jak.
Mogłaby, gdyby zamieszkała w schronisku. - Już tam byłam i nie wrócę - obrusza się 67-latka. - Dzieci współlokatorek mi dokuczały. Te kobiety były dużo młodsze ode mnie. Samotne matki. Tylko ja taka...
Syna widziała ostatnio ponad dwa lata temu. Na rozprawie sądowej, na której zapadł wyrok, że kobiecie się nic z mieszkania nie należy. W Bydgoszczy jest około 300 bezdomnych żyjących poza schroniskiem.
Czytaj e-wydanie »