Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Namiot nad lodowiskiem na bydgoskich Wyżynach musiał się zawalić

Wojciech Mąka
Wojciech Mąka
Namiot LPKiW nad lodowiskiem na bydgoskich Wyżynach zawalił się trzy lata temu
Namiot LPKiW nad lodowiskiem na bydgoskich Wyżynach zawalił się trzy lata temu Tomasz Czachorowski
Sprawa załamania się namiotu nad lodowiskiem na bydgoskich Wyżynach trzy lata temu wciąż nie ma swojego sądowego finału. Wczoraj zeznawali biegli. Twierdzili, że namiot postawiony w Bydgoszczy był źle skonstruowany, więc prędzej czy później - i tak by się zawalił.

Wszystkie strony postępowania karnego w sprawie zawalenia się namiotu nad lodowiskiem - to zdarzenie ze stycznia 2013 roku - są zgodne: to wyjątkowo trudna sprawa.

Przypomnijmy, że konstrukcja namiotu nad czynnym już wtedy lodowiskiem załamała się pośrodku. Obsługa wcześniej usłyszała niepokojące trzaski, więc wszystkich znajdujących się na lodowisku łyżwiarzy ewakuowano - nikomu nic się nie stało. Namiot postawił kilka dni wcześniej Leśny Park Kultury i Wypoczynku. Na jego zamówienie konstrukcję przygotowała firma Solidkon z Włocławka. Jej właściciel Marcin L. zasiada w tej chwili na ławie oskarżonych.

Wczoraj - podczas kolejnej odsłony procesu - przed sądem pojawili się biegli, którzy przygotowywali m.in. analizę wytrzymałościową namiotu. Nie zostawili na oskarżonym suchej nitki. W tle pojawiał się wyraźny zarzut, że nie jest on inżynierem budownictwa, tylko mechaniki.

- Czy jest pan inżynierem budownictwa? Nie. Więc nie ma o czym rozmawiać - stwierdził ostro do oskarżonego w pewnym momencie rozprawy Wojciech Chruściel, biegły z Instytutu Techniki Budowlanej w Warszawie. Biegłego musiał uspokajać - dość niemrawo - sąd.

Nie przeszkodziło mu to jednak podczas odpowiedzi na pytania trzymać ręki w kieszeni lub spoglądać na zegarek...
- Czy biegły brał pod uwagę podwieszenie nagłośnienia oraz oświetlenia? Jakie mogły mieć wpływ na nośność konstrukcji? - dopytywał Wojciecha Chruściela mecenas Witold Burker, obrońca oskarżonego. Biegły odpowiedział, że nie było to brane pod uwagę w obliczeniach, ale wtedy - o ile sprzęt byłby podwieszony do konstrukcji namiotu - „przekroczenie nośności byłoby jeszcze większe”.

Istotną opinię wygłosił biegły dr Zygmunt Zygmuntowicz z Bydgoszczy. Stwierdził: - Marcin L. nie miał uprawnień do budowy. Spoiny konstrukcji były nieprawidłowo przygotowane, mimo użycia do konstrukcji materiałów certyfikowanych.
Biegły podkreślił jednocześnie, że nie pamięta w swojej 40-letniej karierze zawodowej przypadku, żeby namiot o takiej powierzchni i rozciągłości - ponad 26 metrów - został postawiony jedynie na podstawie zgłoszenia budowlanego.

- Gdyby na tym etapie wydano pozwolenie na budowę, co jest rolą architekta miasta, sprawa w ogóle by nie istniała - podkreślał . Z drugiej strony jednak, jego zdaniem - błędy konstrukcyjne namiotu były tak duże, że „prędzej czy później by się zawalił”. - Sprowadzanie kwintesencji sprawy do grubości śniegu na dachu namiotu jest absurdem - stwierdził dr Zygmuntowicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Namiot nad lodowiskiem na bydgoskich Wyżynach musiał się zawalić - Express Bydgoski

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska