Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie jestem szamanką. Jestem dyplomowaną zielarką!

Rozmawiali Alicja Polewska i Marek K. Jankowiak Fot. Wojciech Wieszok
Mamy stałych klientów, którzy od lat już tu właśnie szukają pomysłu na swoje zdrowie.
Mamy stałych klientów, którzy od lat już tu właśnie szukają pomysłu na swoje zdrowie.
Jest dużo sceptyków, ale ich wiara nie jest mi potrzebna. Pracuję przez osiem miesięcy z pacjentem chorym na białaczkę, który bardzo regularnie przyjmuje w tym czasie lek roślinny. I ten lek ma dużą moc terapeutyczną - rozmowa z Haliną Olszewską, zielarką ze sklepu przy ul. Gdańskiej w Bydgoszczy

  - Taka z pani współczesna czarownica?

- Nie jestem szamanką. Jestem dyplomowaną zielarką.

- A czym się zajmuje dyplomowana zielarka?

- Leczy ludzi. I zapewniam, że nawet gdy nie ma lekarza, to też sobie poradzę. Dwadzieścia lat już tu pracuję i mam przysłowiowy rentgen w oczach. Wystarczy, że się klientowi dobrze przyjrzę gdy wchodzi… Poza tym, mam nosa. A sklep w tym miejscu jest już od 70 lat. W trzynastym roku swojej pracy zawodowej stałam się jego właścicielką.

- A jak pani do tego sklepu „Herbapolu” trafiła?

- Przez przypadek. Z wykształcenia jestem ekonomistką, ale jak większość kobiet - miałam problemy z nadwagą i chciałam schudnąć. Nie jestem bydgoszczanką, bo pochodzę z Nakła, ale moja mama, gdy tylko przyjeżdżała do Bydgoszczy, zawsze sklep „Herbapolu” odwiedzała. To już była taka tradycja, tu wypadało wejść. No i kiedyś zauważyłam, że sklep poszukuje chętnych do pracy. Zgłosiłam się i wybrano mnie spośród wielu kandydatek.

- Niełatwo jest utrzymać 170 m kw., chociaż sklep mieści się przy głównej ulicy w mieście …

- To jest naprawdę wielkie wyzwanie, bo sklep znajduje się w I strefie. No, ale na szczęście nadal mamy stałych klientów, którzy od lat już tu właśnie szukają pomysłu na swoje zdrowie.

- O co pytają najczęściej, czego szukają?

- Wszystkiego. Najczęściej jednak są to leki, które mają pomóc w ratowaniu życia. Są to choroby onkologiczne. Oczywiście, nie neguję w terapii leków farmakologicznych, ale uważam, że leki farmakologiczne, choć coraz droższe, są coraz gorsze. Tymczasem w naszej placówce monitorujemy działanie leku roślinnego i bez obaw mogę powiedzieć, że mam takich pacjentów, którzy z nowotworu się wyleczyli. Dawno niby już nie powinni żyć, a jednak żyją. Nikogo do niczego nie zmuszam. Ludzie mają prawo wyboru. Ja tylko przekonuję, że warto. I będę przekonywać do skutku, bo w to wierzę. No i jak dotąd nikomu krzywdy nie zrobiłam. A herbatkę zieloną piję nie dlatego, że modna, tylko dlatego, że pomaga.

- Trochę nie chce się w to wierzyć …

- Jest dużo sceptyków, ale ich wiara nie jest mi potrzebna. Pracuję przez osiem miesięcy z pacjentem chorym na białaczkę, który bardzo regularnie przyjmuje w tym czasie lek roślinny. I ten lek ma dużą moc terapeutyczną. Tylko podkreślam - dyscyplina zażywania jest tu bezdyskusyjna. A niestety, nie wszyscy tej regularności i dyscyplinie są w stanie sprostać. A to jest wymóg ziół wszelakich. Do ziół trzeba mieć serce. Nie da się tu pójść na żadne skróty.

- Czyli tych, którzy się spieszą leczymy ziołami w tabletkach …?

- Od tabletek uciekamy, bo to w końcu też chemia. Ale podajemy im tzw. „perełki”. Czyli krople, których podstawą jest 15 standaryzowanych ziół z bioinformacją . Na przykład - w chorobach układu krążenia są to krople bez alkoholu i bez etanolu.

- Co jest w stanie panią zirytować? Wkurzyć?

- Chamstwo, kłamstwo, obłuda i złodziejstwo. Z ludźmi, którzy to robią - się nie zadaję. Odrzucam też wampirów energetycznych.

- Dokąd chciałaby pani pojechać?

- Nie mam wygórowanych oczekiwań. Zaakceptuję nawet ekstremalne warunki. Zgadzam się z tym, że podróże kształcą, więc staram się, by szczególnie moje dzieci jak najwięcej zobaczyły. Uwielbiam Morze Czerwone, stąd zawsze chętnie pojadę do krajów arabskich.

 

- Czym można sprawić pani przyjemność, a czym przykrość?

- Przyjemność - zawsze dobrym słowem. A przykrość - słowem złym, nieprawdą.

- Przebacza pani?

- Przebaczam. Ale w efekcie i tak od kogoś, kto zrobił mi krzywdę się odcinam.

- Czego się pani boi?

- Na pewno kalectwa. Nie wyobrażam sobie siebie na wózku inwalidzkim. Boję się też choroby bliskich, no i jednak śmierci też.

- Której z domowych czynności najbardziej pani nie lubi?

- Zdecydowanie sprzątania. Nie umiem też piec, więc i za tym nie przepadam.

- Gdyby miała pani do wyboru jeden bilet - na dobry koncert, dobry teatr, dobry film lub zawody sportowe …

- … to poszłabym na pewno najpierw na operę. Mogłaby być Tosca albo Nabucco .

- Które cechy u mężczyzny ceni pani najbardziej?

- Mężczyzna powinien być przystojny, najlepiej brunet, wysoki, inteligentny i mieć poczucie humoru. Wzorem męskiego ideału był mój, nie żyjący już niestety, tata.

- A gdyby oczy miały wybierać?

- Wybrałyby miłą i uśmiechniętą twar.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska