Przed miesiącem opisaliśmy problem Michała (imię na jego prośbę zostało zmienione), niepełnosprawnego mieszkańca Inowrocławia, który po wielu latach poszukiwań znalazł pracę. Miał rozklejać ulotki na słupach, a to jest nielegalne. Został zatrzymany przez strażników na gorącym uczynku. Dostał 500 złotych mandatu.
Przeczytaj również: Niepełnosprawny pracował pięć minut. Dostał 500 zł mandatu
Sprawą zainteresowali się Zbigniew Gedowski i Dariusz Mielcarek. Pierwszy pomógł mu znaleźć legalną pracę, a drugi - napisać wniosek do prezydenta z prośbą o umorzenie mandatu. Zainteresowaliśmy się losem tego wniosku. Zadaliśmy pytania, tydzień czekaliśmy na odpowiedź. Ostatecznie otrzymaliśmy ją po ostatniej sesji, na której prezydent Ryszard Brejza ogłosił, iż obniży karę panu Michałowi o 450 zł. Jego decyzja przyjęta została oklaskami.
Agnieszka Chrząszcz, rzecznik prasowy prezydenta po sesji tłumaczyła nam, że "nie ma prawnej możliwości umorzenia mandatu". - Żaden prezydent nie może tego uczynić oraz nie może wpływać na decyzję strażnika miejskiego. Chcąc jednak pomóc mieszkańcowi i biorąc pod uwagę jego sytuację osobistą i zdrowotną, prezydent zastosował ulgę, polegającą na umorzeniu kwoty finansowej z tytułu nałożonego mandatu - tłumaczy Agnieszka Chrząszcz.
Prezydent zdecydował jednak o obniżeniu kary o 450 zł. - W swojej decyzji wziął pod uwagę stan zdrowia oraz sytuację osobistą mieszkańca. Przypominamy, że w swoim wniosku mieszkaniec informował, iż otrzymując od strażnika mandat był przekonany, że przyjmuje mandat w wysokości 50 złotych, a nie 500 złotych - dodaje pani rzecznik.
Nasz artykuł o mandacie dla pana Michała spotkał się z olbrzymim zainteresowaniem Czytelników. Dzwonili do nas oburzeni mieszkańcy. Jeden z nich poinformował, że w listopadzie 2014 roku radny Grzegorz Kaczmarek postąpił podobnie jak pan Michał. Ustawił bez zgody właściciela plakat wyborczy. Nie dostał jednak mandatu. Straż Miejska ukarała radnego jedynie pouczeniem. - To niesprawiedliwe. Radny został potraktowany lepiej niż zwykły mieszkaniec - wyznał oburzony.
Postanowiliśmy sprawdzić tę informację. Agnieszka Chrząszcz przyznaje, że radny został ukarany pouczeniem za ulotkę formatu A4 naklejoną na tekturkę, wbitą na terenie należącym do skarbu państwa. Podkreśla jednak, że to nie radny popełnił wykroczenie, ale osoba go wspierająca.
- Grzegorz Kaczmarek nie robił tego osobiście, a osoba wspierająca go, niestety, popełniła błąd. Radny, biorąc pod uwagę sytuację osobistą tej osoby, postanowił wziąć konsekwencje na siebie. Nie dyskutował, nie przerzucał winy na kogoś innego i biorąc pod uwagę powyższe okoliczności, został ukarany pouczeniem - tłumaczy Agnieszka Chrząszcz.
Sam radny przekonuje, że porównywanie tych dwóch sytuacji jest nieporozumieniem. - Mnie nie złapano na gorącym uczynku, a tego pana tak. W moim przypadku błąd popełnił chłopak, który mi pomagał. Winę wziąłem jednak na siebie. Nie chciałem mu robić kłopotów - tłumaczy.
Z informacji podanych przez służby prasowe ratusza 3 grudnia 2014 roku wynika, iż w październiku i listopadzie tego roku Straż Miejska ukarała "sześć osób rozwieszających ulotki bez zezwolenia. Każda z nich została ukarana mandatem karnym wysokości od 300 do 500 zł". Dziś służby dopowiadają, że w 2014 roku wydano za różne przewinienia blisko 3 tysiące pouczeń.
