23 lipca ub.r. w Taskomoncie przygnieciony został kilkutonową kratownicą 24-letni Zbigniew Sz. Piaskował ogromny, metalowy element specjalnym aparatem, pod ogromnym ciśnieniem. W potwornym pyle. Kratownica nie była właściwie umocowana. Pracował sam. Gdy go koledzy znaleźli, osunął się bezwładnie. Nie żył.
Przed sądem zeznawali inspektorzy. Najpierw Ewa Kamińska, inspektor sanitarny. - Podczas kontroli dajemy zalecenia, jeśli stanowiska pracy w warunkach szkodliwych są nieopomiarowane - wyjaśniała - nie nakazaliśmy wykonania pomiarów czynników szkodliwych w piaskarni, gdyż nie udostępniono nam tego pomieszczenia. Nie wiedzieliśmy, że w tej firmie takie procesy pracy się odbywają i że istnieje takie stanowisko.
Ostatnia przed wypadkiem kontrola sanitarna odbyła się 3 lipca 2008 r ale i wówczas nam tego pomieszczenia nie pokazano. Nie było ono nam zgłoszone.
Inspektor pracy Kazimierz Grynda kontrolował Taskomont w ub.r. w związku z innym wypadkiem - Adama P., który w trakcie pracy spadł z wysokości 8 m. - To był ciężki wypadek - mówił inspektor - nad pracami, którym towarzyszy czynnik szkodliwy lub niosą ryzyko, nadzór ma obowiązek zapewnić pracodawca. Jeszcze w 2007 r. Taskomont nie miał opracowanego wykazu prac szczególnie niebezpiecznych. Nakazaliśmy go sporządzić i teraz jest.
Pani prokurator stwierdziła: - Sprawstwo i winę oskarżonego wykazało przesłuchanie wszystkich świadkow i inspektorów. Domagam się roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata, zapłaty 150 stawek dziennych i pokrycia kosztów postępowania.
Adwokat Bogdana Sz. Grzegorz Ksepko wystąpił o uniewinnienie: - Prezes firmy bezpośrednio nie odpowiada za kwestie bhp.
A matka mówi przez łzy
Sam oskarżony stwierdził, że dopełnił staranności, aby firma była należycie zarządzana, zalecenia wydawał na piśmie i nie szczędził pieniędzy na wszystko, co wiązało się z bezpieczeństwem pracy. Złożył obecnej na rozprawie matce Zbigniewa Sz. wyrazy współczucia.
Matka nieżyjącego, 24-letniego pracownika Małgorzata Szymańska mówiła przez łzy: - Przez cały proces słyszę, że nikt nie jest winien i że w zakładzie tak się się dba o bhp, a mój syn nie żyje!
Podczas ostatniej rozprawy sądowej pierwszy raz usłyszała wyrazy współczucia od właściciela, zarazem prezesa Taskomontu 3.