Zdaniem Czytelnika, bardzo często jego sąsiedzi wrzucają do pieców właśnie śmieci. - W moim gospodarstwie rodzina "produkuje" cztery do pięciu worków śmieci - mówi lipnowianin. - Tymczasem w domach, gdzie mieszka często i więcej osób, jest tych worków mniej. Wiem, bo zacząłem to obserwować. Mnie naprawdę zaczyna irytować bezkarność ludzi, którzy zadymiają okolice. Czy Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych, odbierające worki ze śmieciami, nie mogłoby reagować na takie sytuacje?
Przeczytaj także: Będzie czystsze niebo nad miastem. Dymy mają zniknąć z Lipna
- Niestety, nie możemy sprawdzić, czy mieszkańcy danego domu palą w piecu węglem, miałem czy śmieciami mówi Marcin Kawczyński, prezes PUK. - Nie jesteśmy ani policją, ani strażą miejską. Nieruchomości są prywatne i nie możemy tam nikogo nachodzić. Ale problem na pewno istnieje - mówi Marcin Kawczyński. - Przede wszystkim warto, aby tacy ludzie, którzy najpierw gromadzą wysokoenergetyczne śmieci, a potem je palą uświadomili sobie, że to bardzo groźne dla zdrowia. Dymy są wręcz trujące a trzeba przyznać, że na tym osiedlu ich emisja jest naprawdę duża.
Czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji?
Trzeba edukować!
- Edukacja, edukacja i raz jeszcze edukacja - mówi prezes PUK. - Ale chcemy też w przyszłości i przy wsparciu pieniędzy z zewnątrz, nie tylko z budżetu miasta, zbudować dla osiedla sieć ciepłowniczą. To jednak nie są sprecyzowane plany, choć - podkreślam - jest problem i to poważny.
O ile sieć ciepłownicza ograniczyłaby tzw. niskie emisje, o tyle jej koszty są dość duże - także te eksploatacyjne. I to musieliby wziąć na swoje barki użytkownicy z osiedla Kwiatów. Czy byłby to wydatek do udźwignięcia?
Czytaj e-wydanie »