- Na razie jest bezpiecznie - mówi dr. Arkadiusz Kuziemski, epidemiolog, Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny .
Służby sanitarne bardzo uważnie sprawdzają wszystkie miejsca, w których mogłoby dojść do zakażenia niebezpieczną bakterią. Są kontrolowane wszystkie hurtownie, hurtownie warzyw, sklepy i stołówki. Pierwszym etapem jest zawsze weryfikacja dokumentacji. Sanepid sprawdza, czy warzywa nie pochodzą Niemiec lub z Hiszpanii. Głównie z terenów Almerii i Malagi. Działania te wykazują, że na naszym terenie w ogóle nie ma takich warzyw. Większość z nich pochodzi od naszych, krajowych rolników.
- Ale nadal trzeba zachować szczególną ostrożność - mówi Renata Dobosz, rzecznik Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bydgoszczy. - Myjmy wszystkie kupione warzywa. Najlepiej pod bieżącą wodą. Bakteria może się też przenosić z człowieka na człowieka. Trzeba więc zachować podstawowe środki higieny. Często myć ręce, nie pić z jednego kubka - dodaje.
Na podstawie badań wykonanych w Niemczech stwierdzono, że źródłem zakażenia nie były ogórki. Znaleziona na nich bakteria E.coli różniła się genetycznie od bakterii, która zaatakowała ludzi. W tej chwili szuka się ciągle źródła epidemii. Istnieją przesłanki, że źródłem zakażenia może być człowiek lub woda a nie warzywa.
- Jednak dopóki nie wygaśnie epidemia i nie zostanie zlokalizowane jej źródło, będziemy mieli sytuację pod szczególnym nadzorem - podsumowuje Dobosz. - Nie tylko ogórki, ale wszystkie warzywa. Paprykę, cukinię, czy bakłażany również.
Od kilku dni nasi krajowi wytwórcy notują wzrost sprzedaży swoich produktów. Hurtownie i sklepy nie chcą kupować warzyw sprowadzanych z zagranicy.
Czytaj e-wydanie »