W licznej rodzinie
Urodziła się 27 lutego 1909 r. w Unna niedaleko Kamen (Westfalia).
- Pod koniec XIX wieku matka babci wraz ze swoimi rodzicami i ciotkami wyjechała do Niemiec - "za chlebem" - mówi wnuk Wojciech.
Powrót do Polski nastąpił w 1918 r., po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Niektórzy członkowie rodziny Popielarzów z Pakości, bo o tym rodzie mowa, dołączyli do grona licznych Polaków, także z Kujaw, którzy pozbawieni szans życiowych w kraju, zdecydowali się wcześniej na emigrację zarobkową. - Wśród nich była też kuzynka babci Joanna Pietrzak, która w ubiegłym roku zmarła w Inowrocławiu. W wieku 104 lata - dodaje pan Wojtek.
Joasia miała 9 lat, gdy wraz z mamą Pelagią wróciła do Pakości. Tutaj dorastała. Po skończeniu 18 lat została wyswatana za Antoniego Janowskiego, później znanego szewca.
- Mama pochodziła z licznej rodziny. W domu się nie przelewało, toteż dziewczęta szybko wychodziły za mąż. Przez zakład ojca, przy ulicy Szerokiej, przewijało się wielu ludzi - wspomina córka Barbara, która na co dzień opiekuje się sędziwą mamą. Mieszkają w spółdzielczym bloku przy ul. Mogileńskiej.
Ale w domu Janowskich było także gwarno. Z upływem lat rodzina się powiększała. Na świat przyszło dziewięcioro dzieci (sześć córek i trzech synów). Jubilatka doczekała się 19 wnucząt, 31 prawnucząt i 6 praprawnucząt.
Duża gromada dzieci, to niemały obowiązek, wyrzeczenie. - Mama miała z nami urwanie głowy, ale zawsze była dzielną i zaradną kobietą. W okupację musiała pójść do pracy - do kwaszarni, należącej do Niemca Titza. Z Pakości na front wysyłano bowiem przetwory owocowo-warzywne - twierdzi córka Krystyna.
A syn Kazimierz, dziś emerytowany górnik, mieszkający na Śląsku, który przyjechał do mamy z żoną Dorotą, dodał: - Znajomość języka niemieckiego, zdobyta w dzieciństwie, przydała się w czasie II wojny światowej. Jeszcze niedawno twierdziła, ze nauka niemieckiego przychodziła jej zdecydowanie łatwiej niż polskiego.
Z dala od szpitala
Seniorka rodu Janowskich w swoim długim życiu rzadko chorowała. Dopiero przed rokiem nieszczęście ją nie ominęło. Przez cztery dni przebywała w szpitalu.
- To był szok dla mamy, kiedy karetka zabierała ją do Inowrocławia. Tęskniła bardzo do domu - opowiada córka Barbara. O dobrym stanie zdrowia świadczy fakt, że ma dobry wzrok - nie nosi okularów. Samodzielnie porusza się po mieszkaniu. Ciśnienie tętniczne ma też prawidłowe, co jednak zawdzięcza tabletkom.
Nie stosuje diety. Je wszystko, co przygotuje córka. Uwielbia ciastka i cukierki, zwłaszcza "kukułki". Do niedawna była smakoszem kawy, ale na prośbę lekarza odstawiła ten napój. Teraz często pije kakao, bo Inki nie lubi.
Serdeczne życzenia Joannie Janowskiej długich jeszcze lat życia w zdrowiu złożyli krewni oraz burmistrz Wiesław Kończal oraz ks. Krzysztof, który też w intencji seniorki, odprawił mszę św.