AZS UKW Bydgoszcz - WKS Grunwald-Allegro Poznań
METALBARK AZS UKW - GRUNWALD POZNAŃ 27:35 (12:16)
AZS: Makowski, Walczak - Burliński 4, Serafinowicz 3, Wojciechowski 3, Wiśniewski 7, Knopik 2, Dębowski 2, Nawrocki 2, Machniewicz 4.
Mecz z Grunwaldem Poznań miał być dla bydgoszczan pierwszym z serii zwycięskich, po którym rozpocznie się marsz ku utrzymaniu w I lidze. Niestety, pewnych rzeczy nie uda się przeskoczyć ambicją, zaangażowaniem czy wolą walki. Tego nie można bydgoszczanom odmówić. Jednak jaka jest różnica między AZS a Grunwaldem wystarczyło spojrzeć na ławkę rezerwowych. Tam był cały sztab szkoleniowo - medyczny i komplet zmienników, po bydgoskiej stronie tylko trener Andrzej Kaczorowski i zaledwie trzech rezerwowych.
Nie udało się zatwierdzić do gry Hiszpana Eduardo Domingueza. - Zapłaciliśmy wymagane 300 Euro na konto europejskiej federacji, ale w piątek nie miał kto przesłać certyfikatu - tłumaczył Sylwester Wróbel, kierownik drużyny. Od początku warunki gry dyktowali poznaniacy, którzy wykorzystywali proste błędy miejscowych i po kontratakach zdobywali łatwe bramki (1:6 w 10 minucie). W sumie w całym meczu azetesiacy popełnili aż 19 niewymuszonych strat przy zaledwie 8 rywali.
Gospodarzom udało się dopiero w 26. min. doprowadzić do pierwszego remisu (11:11). Wtedy dobrą zmianę dał Krzysztof Machniewicz. Warto też podkreślić świetną postawę w bramce Bartosza Makowskiego, który odbił 11 rzutów zawodników Grunwaldu, w tym jeden rzut karny. Ale grając do końca tej części meczu w osłabieniu stracili 5 goli z rzędu. Nadzieję na korzystny wynik dał fragment gry po przerwie.
Bydgoszczanie zmienili obronę na 3-3 i zaczęli wymuszać straty rywali i kontrować. Szybko zdobyli trzy gole. Ale potem znowu zaczęli grać zbyt chaotycznie i za szybko w ataku. - Spokojnie - krzyczał trener Kaczorowski. Uwagi podziałały, bo w 40. minucie gracze AZS przegrywali zaledwie jednym golem (19:20). Znowu z dobrej strony pokazał się Makowski, który miał cztery skuteczne obrony, w tym siódemkę. Wtedy bydgoszczanie ofiarną grę w obronie okupili wykluczeniami. Z tego skorzystali przyjezdni, którzy odskoczyli na 6 goli i do końca kontrolowali przebieg meczu.
Warto wyróżnić Łukasza Wiśniewskiego, który pomylił się zaledwie raz na osiem rzutów. Do bramki po ponad rocznej przerwie wrócił Damian Walczak.
Teraz w lidze nastąpi dwutygodniowa przerwa.
Czytaj e-wydanie »