- Pod koniec lat siedemdziesiątych i w latach osiemdziesiątych, skakał u nas ze spadochronem, przez niespełna dwa lata pracował jako instruktor - wspomina Marek Koziński, dyrektor Aeroklubu Włocławskiego, którego członkiem jest obecnie syn zmarłego pilota.
Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego leciał we wtorek w ubiegłym tygodniu do rannych w karambolu na autostradzie A4. W okolicach Jarostowa maszyna nagle runęła na ziemię. Zginęły dwie osoby - ratownik i pilot. Przyczyną wypadku było prawdopodobnie nagłe załamanie pogody.
- Dla pilota, spieszącego na ratunek, pogoda nie zawsze jest najważniejsza - komentuje Marek Koziński. Janusz Cygański zapłacił za gotowość niesienia pomocy najwyższą cenę.