Zawisza Bydgoszcz - Chojniczanka Chojnice
Maciej Murawski podając się do dymisji mówił, że być może jego następca będzie miał więcej szczęścia. Okazało się, że Adam Topolski, prócz wielkiego doświadczenia i motywowania piłkarzy, wniósł do Zawiszy tak potrzebny fart, którego brakowało. Warto zauważyć, że zawiszanie pod jego wodzą starali się grać prostymi środkami przenosić ciężar gry pod bramkę chojniczan, oddawali też więcej strzałów i sprawiali wrażenie bardziej walecznych i zdeterminowanych, niż w poprzednich meczach. Ciekawe jaki wpływ na taką postawę miał wspólny wyjazd do Samociążka w przeddzień meczu?
Łukasz Juszkiewicz podczas meczu w Tychach doznał kontuzji kolana. Rezonans magnetyczny wykazał zerwanie więzadeł krzyżowych. Zawodnika czeka operacja i co najmniej półroczna przerwa. Koledzy z zespołu, jak widać na zdjęciu o nim nie zapomnieli.
Trener Topolski zmodyfikował ustawienie. Przeszedł na klasyczne 1-4-4-2. Zdecydował też, że od 1. minuty w wyjściowej "11" zagrają Rafał Piętka i Maciej Kot. Oprócz nich wrócili kartkowicze: Andrzej Witan, Błażej Jankowski i Galdino. Piętka całkiem dobrze wywiązywał się z kreowania gry, a Kot popisał się asystą przy pierwszej bramce i strzelił fantastycznego gola na 2:0. Z kolei trener Kapica nie mógł skorzystać z pauzujących za kartki: Roberta Sieranta i Tomasza Lenarta. Zastąpili ich Szymon Matuszek i Paweł Noga.
Zawodnicy Chojniczanki, mający w herbie miasta pradawnego tura, nie zrazili się nawet stratą 3. gola tuż po wznowieniu gry. Walczyli o zmianę niekorzystnego wyniku. Najlepszą okazję miał Jacek Magdziński. Napastnik znany z występów przy Gdańskiej, chwilę po wejściu, miał przed sobą pustą bramkę i... strzelił obok. Okazji do zdobycia bramki chojniczanie mieli co najmniej kilka, ale marnowali je niemiłosiernie. Trener Kapica mógł tylko łapać się za głowę widząc nieporadność swoich zawodników.
Po tym meczu bydgoszczanie ciągle są w grze o awans. Z kolei chojniczanie, co zresztą przyznał trener Kapica, powoli żegnają się z marzeniami o I lidze.
Warto podkreślić, że po długiej przerwie po kontuzji do składu wrócił Marcin Łukaszewski, który zagrał w Zawiszy 150. mecz. Lepszego wyniku na jubileusz nie mógł sobie wymarzyć.