- Niekorzystne warunki atmosferyczne miały w tym roku spory wpływ na plon owoców - mówi Krzysztof Rogalski, sadownik z Orzechowa (pow. Grójecki), który pod koniec lipca przyjechał do Wierzchucic, na pokazy. Dodał, że wiosna była zimna, potem sadownicy zmagali się z niedoborem wody. Poza tym przez Polskę przechodziły nawałnice. Gradobicia, deszcze nawalne i wichury wyrządziły spore szkody w niektórych sadach.
- Nawadnianie stało się nieodzownym elementem produkcji - twierdzi prof. dr hab. Waldemar Treder z Instytutu Ogrodnictwa w Skierniewicach, który był jednym z wykładowców podczas tego wydarzenia. - Skutki suszy widać w wielu częściach kraju. Niezbędne są inwestycje w systemy nawodnień, by uzyskać owoce deserowe wysokiej jakości.
Coraz częściej polscy sadownicy chcą inwestować w produkcję owoców pod osłonami, które chronią przed deszczem i przed ptakami.
Niektórzy sadownicy twierdzą jednak, że koszty zainstalowania osłon (100-200 tys. zł/ha) są zbyt wysokie, choć przyznają, że są bardzo potrzebne.
- Łącznie pod osłonami mamy sześć i pół hektara sadu - mówi Paweł Pączka, prezes Grupy Producentów Owoców GALSTER w Wierzchucicach (pow. bydgoski). - Czereśnie są bardzo wymagające i czasami jeden deszczowy dzień może sprawić, że owoce popękają.
Jego zdaniem produkcja pod osłonami jest bezpieczniejsza. Oprócz folii jest też siatka, która chroni plon przed ptakami. Poza tym sady należące do grupy GALSTER są nawadniane.
W pokazach w Wierzchucicach wzięło udział około trzystu sadowników z różnych części kraju. Byli też eksperci z Belgii i Niemiec.