Mężczyzna w grudniu minionego roku spowodował wypadek i wjechał w nocy w karetkę pogotowia. Na szczęście ratownikom nic się nie stało. Okazało się, że policjant był pijany, miał ponad 2,5 promila alkoholu we krwi. Ale mundurowy chciał wymigać się od odpowiedzialności. Jeszcze tego samego dnia skontaktował się ze znajomym, Robertem R. Przekazał mu szczegóły wypadku i poprosił go o wzięcie winy na siebie.
Czytaj także: Pijany policjant uderzył autem w karetkę. Będzie wydalony ze służby
I rzeczywiście - Robert R. zeznał później w prokuraturze i na komisariacie, że to on siedział za kierownicą, ale uciekł, zanim przyjechała policja, bo nie miał prawa jazdy i bał się konsekwencji. Przed zakończeniem śledztwa jednak odwołał swoje zeznania.
Bartoszowi P. za namawianie do fałszywych zeznań i jazdę po pijanemu grozi do 3 lat więzienia. Policjant nadal nie przyznaje się do prowadzenia samochodu po alkoholu. Akt oskarżenia trafił już do sądu.
Czytaj e-wydanie »