Torunianie przez play off idą jak burza. Nie dominują może w pojedynczych meczach, ale w każdym z sześciu pokazali zawsze coś więcej od rywala. w efekcie dominowali w obu seriach z Kingiem Szczecin i Stelmetem Zielona Góra.
Awans do finału świętowali w hali w Zielonej Górze, gdzie po raz piąty z rzędu (a ósmy w ostatnich dziewięciu bezpośrednich meczach) pokonali Stelmet, do niedawna panujący niepodzielnie w lidze. Wynik 81:86 nie oddaje przewagi Polskiego Cukru, który miał chwile zawahania w trzeciej kwarcie, a w końcówce pudłował mnóstwo rzutów wolnych.
- Mogliśmy rozstrzygnąć mecz wcześniej, wypracowaliśmy dobra pozycje, ale brakowało skuteczności w trzeciej kwarcie -podsumował trener Dejem Mihevc.
Tomasz Śnieg: - Kluczowy był początek spotkania. Byliśmy przygotowani, żeby nie pozwolić rozkręcić się Stelmetowi. Wiedzieliśmy, że jak złapią rytm, to będzie ciężko. Odpowiedzieliśmy agresją, walką i to my zagraliśmy swoją koszykówkę, konsekwentnie szukaliśmy swoich przewag. Chcieliśmy zakończyć serię już w trzecim meczu, żeby Stelmet nie poczuł mocy. Nie poprzestajemy na tym, chcemy więcej - dodał rozgrywający Twardych Pierników.
Trener Stelmetu Igor Jovović zwrócił uwagę, że toruński zespół był tak zbudowany, że miał odpowiedź na każdy pomysł taktyczny Stelmetu. - Przegraliśmy pięć meczów z Polskim Cukrem w tym sezonie i musimy zaakceptować fakt, że to lepszy zespół. Nie potrafię wyjaśnić drugiej kwarty, stworzyliśmy rywalom okazje do zbudowania przewagi. Poświęciliśmy dużo energii, żeby wrócić do gry i zapłaciliśmy za to dużą ilością fauli. Kibice oczekiwali więcej, przepraszamy ich za rozczarowanie, ale rywale bardziej zasłużyli na finał - przyznał Jovović.
Tak Polski Cukier Toruń zdobył finał. Zobaczcie zdjęcia z Zi...
Mihevc podkreślił, że nie jest zaskoczony przebiegiem serii. - Nie twierdzę, że jesteśmy nie wiadomo jak lepszym zespołem. Byliśmy jednak gotowi i chcieliśmy wygrać każdy mecz. Nie patrzyliśmy na serię, ale na pojedyncze mecze, nie kalkulowaliśmy. We wszystkich trzech spotkaniach zagraliśmy dobrą defensywą, mieliśmy dobry rytm w grze i wykorzystywaliśmy swoje silne strony.
Polski Cukier wygrał, bo był zespołem dużo lepiej przygotowany do rywalizacji. Zwłaszcza w obronie torunianie wyłączyli większość atutów Stelmetu. Markelowi Starksowi pozwolili na penetracje, ale już nie na rzuty z dystansu (4/12 w trzech meczach), w ogóle rywale z dystansu mieli bardzo ograniczone możliwości (16 trafień w trzech meczach), a przecież to była ich broń w meczach z MKS Dąbrowa Górnicza. Dobrze pilnowany był Darko Planinić, który grał mało i nieskutecznie, zupełnie nie zaistnieli w serii Przemysław Zamojski i Michał Sokołowski.
W ataku torunianie może nie imponowali efektowną grą, ale byli cierpliwi, konsekwentni i dokładnie wiedzieli, w jakich miejscach parkietu szukać przewag.
- Na tym poziomie nie można oczekiwać jakiś niespodzianek. Nie ma żadnych tajemnic po czterech, pięciu meczach w sezonie. Nie możesz także zmienić całego systemu, może jakieś szczegóły w defensywie i ataku - wyjaśnia Mihevc. - Dlatego nie zgadzam się z tym, że play off to nowy sezon, to kontynuacje tego, co robiłeś wcześniej od pierwszego zgrupowania. Całą wcześniejszą pracę musisz po prostu wykorzystać w play off. Jeśli zdecydujesz się na duże zmiany, to bardzo często skrzywdzisz sam siebie, trzeba szukać wypracowanych automatyzmów w grze. Nie można w play off myśleć "co zrobić", ale jak najczęściej "jak to zrobić" - dodaje szkoleniowiec.
W Polskim Cukrze nikt jeszcze nie świętuje. Można powiedzieć, że drużyna zrealizowała plan minimum, ale wszyscy marzą o mistrzostwie. - W finale nie będzie faworyta. My chcemy wygrać, niezależnie z kim zagramy. Podejdziemy do tego, jak do serii ze Stelmetem, nie będziemy myśleć o drugim, trzeci meczu, a jedynie o pierwszym. Chcemy teraz trochę odpocząć i będzie przygotowywać się do kolejnego wyzwania. Rywal? Nigdy nie kalkuluję i nie zastanawiam się kto byłby lepszy, bo nie mamy na to wpływu. Będziemy gotowi na walkę z każdym rywalem. To bardzo prosta strategia - podkreśla Mihevc.
Seria finałowa ma się rozpocząć 30 maja. Jeżeli rywalem będzie Arka, to dwa pierwsze mecze zostaną rozegrane w Gdyni, jeżeli Anwil, to zaczniemy w Arenie Toruń. Dokładny terminarz zostanie ustalony po wyłonieniu finalistów ze względu na kolizję kilku terminów (m.in. 6 czerwca mecz nie może odbyć się w Toruniu).
"Nędza", "Dzik", "Bestia". Najdziwniejsze pseudonimy sportowców!
