Jak ustaliła Prokuratura Rejonowa w Białymstoku, Anna I. oskarżyła pokrzywdzoną o kradzież pieniędzy. Według niej, Apolonia(*) miała zabrać sto złotych i ponad sto euro z domu jej rodziców w Gródku. To było w lipcu tego roku.
Historia miała jednak swój początek od propozycji, jaką rodzice Anny I. mieli złożyć pokrzywdzonej. Zaproponowali, by w czasie Festiwalu Basowiszcza pracowała w ich barze w Gródku. Apolonia zgodziła się, jednak z umowy nic nie wyszło, bo przyszła do pracy pijana. Jak ustalili śledczy, poszła do domu niedoszłych pracodawców po swoje rzeczy, które tam zostawiła. Wtedy miało dojść do kradzieży gotówki.
Mimo, że pokrzywdzona wiele razy zapewniała, że pieniędzy nie brała, Anna I. nie uwierzyła jej. Dlatego, zdaniem prokuratury, z pomocą swojej koleżanki Joanny B. zorganizowała trzech mężczyzn, którzy mieli nastraszyć Apolonię. - Chciałam zrobić teatr - miała powiedzieć prokuratorowi.
W śledztwie wyszło na jaw, że piątka oskarżonych siłą wepchnęła kobietę do auta i wywiozła ją do pobliskiego lasu. Sprawcy cały czas szarpali ją za włosy, popychali. Grozili, że jeśli nie odda pieniędzy, to zaraz, w tym lesie, będzie sobie kopała grób. W końcu Piotr K. uderzył Apolonię. Gdy upadła i leżała na trawie, oskarżony wypróżnił się na nią. Dlatego opowie także za znieważenie Apolonii.
Oskarżeni chcą poddać się karze. Dla większość prokurator zgodził się na kary w zawieszeniu, a dla Piotra K. na 2,5 roku bezwzględnego więzienia. Teraz te kary musi jeszcze zaakceptować sąd.
* Imię pokrzywdzonej zostały zmienione
źródło: Szczyt bydlactwa. Wywieźli kobietę do lasu, straszyli kopaniem grobu, jeden się na nią wypróżnił.
Czytaj e-wydanie »