Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej poseł mówił o punkcie, którego, jego zdaniem, mogło umyślnie zabraknąć w warunkach przetargu: - Inne kraje Unii Europejskiej często mają wymóg w zamówieniach publicznych, a w przypadku Tramwajów Warszawskich zniknął, by pojazdy startującego w przetargu jeździły w którymś z krajów Wspólnoty. To jest bardzo dziwne, tym bardziej, że zamówienie będzie po części finansowane z pieniędzy Brukseli. Czy więc nie powinno się preferować unijnych producentów? Wygrana Koreańczyków na dostawę tramwajów dla naszej stolicy otwiera dla nich rynek europejski. To jest zagrożenie dla całej branży na naszym kontynencie.
Pesa nie odpuszcza Warszawy, a co obiecuje Hyundai?
Łukasz Schreiber dodał:- Europoseł Kosma Złotowski już zwrócił się do Komisji Europejskiej z odpowiednim zapytaniem w tej sprawie.
- Mamy kuriozalną sytuację, gdy na europejski rynek wchodzi azjatycki, niezbyt doświadczony producent, a odbiera się tę możliwość fachowej Pesie, której pojazdy już jeżdżą w Warszawie i w krajach UE - skomentował Leszek Walczak, przewodniczący Zarządu Regionu Bydgoskiego NSZZ „Solidarność.
- Mówimy o intratnym kontrakcie, ale my w Pesie wierzymy, że nic nie jest jeszcze stracone - dodał Grzegorz Jutrowski, szef „Solidarności” w bydgoskiej firmie. - Odwołamy się do KIO. To będzie walka na argumenty.
Mikołaj Bogdanowicz pisze list do Rafała Trzaskowskiego w sprawie Pesy
Przypomnijmy, Tramwaje Warszawskie rozstrzygnęły przetarg na dostawę 213 pojazdów dla stolicy. Wybrały ofertę firmy Hyundai Rotem, ponieważ jako jedyna zmieściła się w budżecie stołecznej spółki. Hyundai zaproponował 1, 852 mld zł netto, a Pesa 2,305 mld zł.
Czy w warunkach przetargu był punkt mówiący, że pojazdy powinny jeździć w unijnym kraju i zniknął?
- Wymóg ten pierwotnie znalazł się w specyfikacji pierwszego przetargu - odpowiada Maciej Dutkiewicz, rzecznik Tramwajów Warszawskich. - Został usunięty z uwagi na orzecznictwo prezesa Urzędu Zamówień Publicznych, Krajowej Izby Odwoławczej oraz wyroków sądów, stwierdzających, że jest to działanie utrudniające konkurencję. Zgodnie z prawem za określenie w przetargu wymogów dyskryminacyjnych naliczana jest kara w przedziale 5-25 proc. wartości. W naszym przetargu to 14 - 71 mln zł.
Marcin Jędryczka, reprezentujący w Polsce Hyundai Rotem powiedział nam, że ani urzędnicy, ani politycy nie powinni próbować ingerować w prawo zamówień publicznych, bo to może prowadzić do anarchii: - Ponadto rynek jest otwarty i nie powinno się podejmować działań, by nim sterować centralnie. A czyż nasz rząd nie chwali się inwestycjami zagranicznymi? Dodam, że południowokoreańskie osiągnęły blisko 1,9 mld euro projektów obsługiwanych przez Polską Agencję Inwestycji i Handlu. To są przecież twarde liczby. I powótrzę raz jeszcze, że nasza cena nie jest rażąco niska, a adekwatna do wymagań technicznych kontraktu.
