https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Potrzeba ludzi z łopatami, a nie z aparatami”. Mieszkańcy Kujaw i Pomorza relacjonują, co widzieli na południu

Agnieszka Domka-Rybka
Jedni pomagają, a inni... uprawiają turystykę powodziową. „Tam są potrzebni ludzie z łopatami, a nie aparatami” - mówią nam ci, którzy wrócili z południa Polski.
Jedni pomagają, a inni... uprawiają turystykę powodziową. „Tam są potrzebni ludzie z łopatami, a nie aparatami” - mówią nam ci, którzy wrócili z południa Polski. Paweł Relikowski
Kurz powoli opada. Wyjadą znane twarze, media, służby. Ludzie, którzy ucierpieli, zostaną sami ze swoim nieszczęściem. Powódź odkryła też, kto kim jest naprawdę. Gdy pomoc płynie z całej Polski, czasami sąsiad, którego woda ominęła, jest obojętny na krzywdę sąsiada.

Spis treści

- Pojechaliśmy z darami do Lewina Brzeskiego. Potrzebowaliśmy ludzi do rozładunku, bo sporo tego przywieźliśmy, a było nas dwóch: ja i tata. Zgłosił się miejscowy 30-latek, tłumacząc, że u niego w domu wciąż stoi woda i na razie i tak nie ma nic do roboty. Jego dom był niedawno wybudowany, a nowy płot, który dosłownie odpłynął, zdążyli postawić tydzień przed powodzią. I on jeden wziął się do roboty, a inni mężczyźni? Przyglądali się, choć nie wszystkie domy zostały zalane, więc mogliby chłopy zakasać rękawy! - nieco inny obraz, którego nie znamy z medialnych przekazów, maluje nam Adam Filipek z Bydgoszczy.

"Nie chcieli wody gorszego producenta"

Nie traci jednak wiary i przygotowuje się do kolejnego wyjazdu do powodzian. - To jest nie do opisania, co spotkało tych ludzi, ale, niestety, są tacy, którzy próbują wykorzystać sytuację - młody bydgoszczanin po raz pierwszy pojechał do ludzi z pomocą i pewne zachowania go, zwyczajnie po ludzku, zaskoczyły, a może i nawet przerosły.

Opowiada, że w Lewinie spotkał kobietę, której dom... lepiej nie mówić, ale ten sąsiada stał na wzniesieniu i woda go nie dosięgła. Miał szczęście. - Ona chciała się wygadać i trafiło na mnie: „Pan sobie wyobrazi, rano patrzę, a sąsiad stoi pierwszy w kolejce po dary, bierze wszystko, co dają, nawet wodę, a przecież Żabki koło nas nie zalało i mógł sobie kupić. Inni bardziej potrzebują”. A z tą wodą w ogóle zaskakująca historia, że niektórzy przychodzili i patrzyli, jaki producent, znaczy tej gorszej nie chcieli” - pan Adam szuka wytłumaczenia: - Ludzie w stresie robią pewnie różne dziwne rzeczy, ale z tatą dziwiliśmy się, że tak wybrzydzają.

Piotr Filipek, tata pana Adama opowiada, że pojechali z synem ich firmowym busem. Razem prowadzą firmę Komfort Dom, zajmującą się montażem urządzeń klimatyzacyjnych. - Przesunęliśmy nasze roboty na późniejszy termin, spakowaliśmy zebrane dary i pojechaliśmy. Taki odruch! Na miejscu usłyszeliśmy wiele słów wdzięczności, ale także: „Po...(i tu wulgaryzm) przyjechaliście, trzeba było, jak się woda lała”. Tyle że ona, choć gdzie indziej opadła, w Lewinie wciąż stoi - pan Piotr mówi, że Adam, odkąd stamtąd wrócili, sprawdza codziennie stan wód w południowej Polsce.

Samochody z pomocą tylko z północnej Polski?

Obaj dzielą się jeszcze jedną refleksją: - Widzieliśmy w Lewinie wiele samochodów z pomocą, które przywiozły tony darów, ale, proszę nam wierzyć, były to głównie rejestracje z północnej Polski. Nie widzieliśmy pojazdów z południa, a przecież całe nie jest zalane! Za to na duży plus zaskoczyła nas organizacja pomocy. W klasach dużej szkoły były idealnie posegregowane przedmioty dla powodzian, np. w jednej żywność, w drugiej chemia, w trzeciej kosmetyki i tak dalej. Widać, ktoś tym świetnie zarządza.

Gdy jedni ciężko pracują, inni uprawiają turystykę powodziową.

- Przyjechali się gapić i robić zdjęcia. Widziałem, z jakim żalem miejscowi na to patrzyli. Chłopaki nie płaczą, ale mi się naprawdę zachciało. Tutaj są potrzebni ludzie z łopatami, a nie z aparatami! - pan Piotr mówi, że na taki widok ręce człowiekowi opadają.

Równie zniesmaczony jest tym Jerzy Bieńkowski (Centrum Medyczne Bieńkowski), który pojechał z darami od Fundacji HumAni. Był w Trzebieszowicach, Lądku Zdroju, Stroniu Śląskiego i Nowej Rudzie: - Widziałem wypadek pojazdu służb ratowniczych z autem, którego właściciele przyjechali porobić sobie fotki. Ta turystyka właśnie jest kolejną tragedią ludzi, którzy ucierpieli, a teraz czują się jak małpki w zoo.

Jerzy Bieńkowski: - Widziałem wypadek pojazdu służb ratowniczych z autem, którego właściciele przyjechali porobić sobie fotki. Ta turystyka właśnie jest
Jerzy Bieńkowski: - Widziałem wypadek pojazdu służb ratowniczych z autem, którego właściciele przyjechali porobić sobie fotki. Ta turystyka właśnie jest kolejną tragedią ludzi, którzy ucierpieli, a teraz czują się jak małpki w zoo. Nadesłane

Sylwia Woźniak z mężem, Arturem, byli, jak panowie Filipek, także w Lewinie Brzeskim. - W szkole była świetna organizacja, aż trudno w to uwierzyć, bo zajmowała się nią garstka ludzi, może co najwyżej pięć nauczycielek i dwaj mężczyźni, ale nie jestem pewna, czy nie byli raczej dochodzący. Panie same układały towar i wydawały potrzebującym, a kolejki były ogromne! Gdzie byli inni do pomocy? Przecież nie wszyscy ucierpieli w powodzi, niektórzy w ogóle - podkreśla pani Sylwia. - My też sami rozładowywaliśmy samochody, podczas gdy znaleźli się tacy ciekawscy zaglądający, co przywieźliśmy.

Pomagali, a wylał się na nich hejt...

Pani Sylwia zdradza nam, że właśnie teraz doświadczyła na własnej skórze, czym jest hejt. - Są osoby, które nie ruszają rękami w innym celu niż pisanie złośliwych komentarzy w internecie. Nie zrobiły kompletnie nic, by pomóc tym biednym ludziom. Za to umieją jedynie krytykować. Nas za to, że pojechaliśmy z darami 17 samochodami.

Szczególnie zabolała mnie taka opinia w sieci:_ „Trzeba było załadować to wszystko do jednego tira, taniej by wyszło. Nie szkoda wam pieniędzy? Można by kupić więcej rzeczy dla powodzian”. _W internetowe dyskusje nie będę się włączać, ale teraz chcę stanowczo powiedzieć, że tymi, załadowanymi „po brzegi” samochodami jechali ludzie, którzy tam na miejscu pomagali. Gdyby kierowca był jeden, załóżmy tira, plus inna osoba, nie daliby sobie sami rady nawet z rozładunkiem. A, jak już wspomniałam, trudno o wsparcie na miejscu. No i, oczywiście, do jednego tira na pewno by się wszystko nie zmieściło. Ktoś, kto pisze komentarze w internecie nie ma pojęcia, jak wyglądają akcje pomocowe. Jeśli chce się przekonać, zapraszam do naszego Stowarzyszenia „Dzięki Wam”. Niech swą energię wykorzysta w lepszym celu. Brakuje nam wolontariuszy i rąk do pracy, której jest, naprawdę, dużo. Ręce tych, którzy pomagają powodzianom są pełne sińców, moje też! Bolą. A hejterów? Oby ich też w końcu zabolały!

Pani Sylwia była w Lewinie świadkiem, jak żołnierze ewakuowali kobietę z psem: - Ten widok zostanie mi w pamięci do końca życia. Wzrok tej pani i również jej pupila. Wielki ból wypisany w oczach, nie da się opisać. Na samą myśl mam ciarki na plecach.

Za to chce szybko zapomnieć o takich sytuacjach: - Niektórzy są bez serca. Kobiecie, która mieszkała sama z trójką dzieci, powódź wyrwała drzwi do domu, woda zalała piwnicę. I trzeba było ją szybko wypompować, żeby wilgoć nie dostała się do mieszkania, a niedługo zrobi się zimno. Żaden sąsiad jej nie pomógł, choć akurat ich domy pozostały nietknięte żywiołem. Niektórzy są tak obojętni na ludzką krzywdę, że aż przykro o tym mówić.

O wrażenia pytamy również Pawła Pyrza, sołtysa Tryszczyna, który w poniedziałek (23 września) zapakował swoją koparkę na ciężarówkę i pojechał do Głuchołazów.

W poniedziałek miał w sobie więcej optymizmu. Mówił: - Jadę do konkretnych robót, najpierw zajmę się infrastrukturą, uszkodzonymi drogami dojazdowymi, usuwaniem z nich przeszkód, a dopiero później prywatnymi posesjami. Mam wielofunkcyjną koparkę, może być łyżką, widłami, miotłą.

Po kilku dniach optymizm z niego jakby nieco uszedł.

"Są zalane miejscowości, które pomoc omija. Tutaj znane twarze nie dotarły"

Teraz opowiada: - Zobaczyłem jeden wielki śmietnik. Niewiarygodna skala zniszczeń, że też woda może tyle pochłonąć, a na polach leżą fragmenty przedmiotów z domów, jak kawałki wanien, zlewów, mebli, jakieś styropiany. Ludzie sprzątają swoje domy, to, co zostało. Mówią, że czekają na obiecane pieniądze, na razie ich nie dostali i komentują, że nawet nie wiedzą, kiedy te pieniądze będą. Czują, że kurz powoli opada i zostaną sami, jak wyjadą stąd politycy, media, wolontariusze. Odnoszę wrażenie, że są zalane miejscowości, które pomoc omija, te najmniejsze. Tutaj znane twarze nie dotarły. Jak tu przyjechałem, zmarnowałem sporo czasu. Koparka stała bezczynnie, nie wiedziałem co i gdzie robić. Zresztą, nie tylko ja. Gdy poprosiłem, żeby mi coś zlecili usłyszałem: „Znajdź sobie sam coś do kopania”. Brak koordynacji. Objeżdżam więc posesje i wybieram te, gdzie są największe potrzeby. Sam sobie szukam zajęcia. Wczoraj wyciągałem auto z rzeki.

Paweł Pyrz, sołtys Tryszczyna: - Objeżdżam posesje i  wybieram te, gdzie są największe potrzeby.  Sam sobie szukam zajęcia. Wczoraj wyciągałem auto z
Paweł Pyrz, sołtys Tryszczyna: - Objeżdżam posesje i wybieram te, gdzie są największe potrzeby. Sam sobie szukam zajęcia. Wczoraj wyciągałem auto z rzeki. W nocy pilnuję koparki, bo kradną, co się da, a w dzień obiad z konserwy. Nadesłane

Pan Paweł mówi, że ludzie są wdzięczni, że ktoś chciał przyjechać do nich z daleka: - Pytali mnie, gdzie ten Tryszczyn leży, sprawdzali na mapie. Znaleźli się tacy, którzy, choć im bardzo trudno, nie tracą poczucia humoru.

"My wyjedziemy, a oni tam muszą zostać"

Na terenach dotkniętych powodzią pracują również służby z naszego regionu. - Jednak my tu jesteśmy tylko na chwilę. Mamy do czego wracać, mamy swoje mieszkania, w których czekają na nas nasze rodziny. A ci biedni ludzie tutaj zostaną, wielu już nie ma swoich domów, niektórzy stracili najbliższe osoby. Trudno to sobie nawet wyobrazić - takie słowa padają z ust pana Marka, doświadczonego żołnierza, który sporo w swoim życiu widział, bo był na kilku misjach, a zimą pilnował granicy z Białorusią.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Uroczystości w Gnieźnie. Hołd dla pierwszych królów Polski

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska