pomorska.pl/bydgoszcz
Więcej informacji z Bydgoszczy znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
Pożar wybuchł około godziny 12 w nocy. - Usłyszeliśmy krzyk - opowiada Patryk, student filozofii na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika, który mieszka na pierwszym piętrze w kamienicy. - Zadzwoniłem na straż pożarną. Od razu ze współlokatorami zajęliśmy się sąsiadką i jej młodszym synem. Zaproponowaliśmy im, żeby zaczekali u nas w mieszkaniu. Sąsiad ze starszym synem gasili ogień.
Strażacy na miejscu byli już po kilku minutach. Pogotowie zabrało Adasia i jego tatę do szpitala z objawami podtrucia czadem. Pan Zbigniew na własne żądanie opuścił lecznicę i wrócił do żony, której nie chciał zostawiać samej w tak trudnej sytuacji.
Pani Ania wraz z młodszym synem Marcinem przenocowali w holu mieszkania studenckiego.
- Daliśmy im materace i koce - opowiada Patryk.
Mimo to, w nocy było im zimno. - Przykryłam się jednym kocem - ze łzami w oczach opowiada Anna Kazana. - Mąż to w ogóle się nie kładł. Od dymu i sadzy był cały brudny i bał się, że coś pobrudzi.
- Nie mamy nic, ani butków, ani ciuszków, wszystko mokre. Nawet pościel zalana - mówi roztrzęsiona kobieta. - Boję się, że w takiej sytuacji mi dzieci zabiorą. Już kiedyś tak zrobili, gdy mąż został niesłusznie oskarżony. Wtedy wszystko się dobrze skończyło, ale teraz... - Pani Ania co chwilę zalewa się łzami. - Nie wiem, co się teraz z nami stanie.
Rodzina jeszcze do poniedziałku szykowała się do Bożego Narodzenia. Tata był z dziećmi na zakupach. Starszy syn kupił sobie wtedy słodycze na święta. Prawie wszystkie zostały zalane i nie nadają się już do spożycia.
Wczoraj, pan Zbigniew ostatkiem sił wynosił rzeczy z mieszkania. Może coś się z nich uda ocalić - wierzył.
W czasie, gdy on pracował, zadzwonił syn ze szpitala. Prosił, aby go jak najszybciej odebrać, bo chce być z rodziną.
- Gdzie ja go wezmę? - pytała pani Ania. - Tam przynajmniej ma ciepło.
W całej kamienicy wyłączono bowiem ogrzewanie i gaz. W mieszkaniu studentów robiło się coraz zimniej.
Zresztą syn właściciela mieszkania nie zgadzał się, aby spędzili tu kolejną noc. - Nie mogą tam zostać, bo przecież jest ono zajęte - mówił pan Oskar. - Nie dysponuje innym wolnym mieszkaniem, w którym ta rodzina mogłaby się zatrzymać. Owszem są tu lokale puste, ale nie ma w nich ani wody, ani gazu, ani prądu.
Zaoferował jedynie rodzinie miejsce, w którym mogliby złożyć ocalone rzeczy.
Na mieszkanie od miasta, także państwo Kazana nie liczą. - Na razie nie ma wolnych lokali, które moglibyśmy im zaoferować - mówił wczoraj około godziny 13 Adam Ferek, dyrektor wydziału zarządzania kryzysowego w Urzędzie Miasta. - Sprawdzimy jednak, co możemy zrobić, aby im pomóc.
Rodzina usłyszała, że matka wraz z synami może spędzić kolejne noce w Centrum Pomocy dla Bezdomnych Kobiet i Matek z Dziećmi. - Mężczyznom tam nocować nie wolno. Mąż może jednak do godziny 22 przebywać z rodziną - informuje Adam Ferek.
Pan Zbigniew ma przenocować w schronisku dla mężczyzn przy ulicy Fordońskiej.
- Nie chcę się jechać nigdzie bez męża - mówiła płacząc pani Ania. - Przecież idą święta, a nas chcą rozdzielić! Nie zgadzam się!
Pan Zbigniew przekonał jednak kobietę, że tam przynajmniej dzieci będą miały ciepło.
Na szczęście, być może w schroniskach rodzina spędzi tylko jedną noc. - Właściciel zgodził się, żeby rodzina wróciła do kamienicy - mówi Danuta Reiter-Warczak, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Nie mogą jednak podłączyć tam ogrzewania na prąd. Damy im pieniądze na kupno pieca olejowego. Cały czas będziemy im starać się pomóc - zapewnia.