Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło w nocy z 15 na 16 lipca w jednej z kamienic przy ulicy Klasztornej w Świeciu. Około godz. 3 w nocy miała wywiązać się kłótnia między Kingą B. a jej konkubentem Sebastianem. W wyniku sprzeczki oskarżona miała chwycić za nóż i wbić go swojemu partnerowi w okolice barku. Mężczyzna wykrwawiał się przez cztery godziny. Zmarł około godz. 7.
W tym czasie w mieszkaniu miała pojawić się Ewa B., matka oskarżonej. Kobieta nie chciała jednak przedstawiać przed sądem swojej wersji zdarzeń z feralnej nocy. Z uwagi na pokrewieństwo z oskarżoną, prawo pozwala jej bowiem na odmowę składania zeznań.
Ile za dom na trasie budowanej S5? Będą protestować?
Z takiego prawa nie mógł skorzystać za to Artur P., konkubent Ewy B. O związku Kingi i Sebastiana nie powiedział wiele: - Kinga rozmawiała na ten temat z matką, nie ze mną. Mieli wzloty i upadki, jak to młodzi. Rozchodzili się i schodzili. Ale nie chciałem ingerować w ich związek.
Wcześniej nigdy nie widział, żeby Kinga była pobita. Tylko tej nocy.
- Wróciłem z pracy, umyłem się i położyłem spać. Już usypiałem, kiedy przyszła do nas Kinga. Pobita, zakrwawiona na twarzy z dzieckiem na rękach. Rozmawiała z Ewą. Nie pamiętam treści rozmowy.
- Czyli przyszła do was córka konkubiny, pobita, zakrwawiona z dzieckiem, a pan nie widział potrzeby wstać i zareagować? Nie był pan zainteresowany, co się stało? - dopytywał sąd.
- Nie, po prostu wyszła z matką i tyle.
Zeznania przed sądem składali też sąsiedzi Kingi B.: - Sebastian zaproponował wspólne picie alkoholu - podał Tomasz M., który mieszka drzwi w drzwi z Kingą B. - Poszliśmy do sklepu kupić alkohol. Wypiliśmy po dwa piwa, wódkę. Kiedy wspomniałem o bracie Kingi. Sebastian wkurzył się. Kopnął mnie w twarz, okładał pięściami. Ja się tylko zasłaniałem.
- Ile to trwało? - zapytał sąd.
- Jakieś 15 minut.
- Ale zdaje pan sobie sprawę z tego, że jedna runda bokserska trwa 3 minuty? To ile pana bił?
- Może 10 minut. Ale ja nie mam wyczucia czasu - przyznał.
Kiedy wyrwał się i wrócił do domu, zadzwonił do żony z informacją, że jest pobity. Żona, Joanna M. natychmiast wróciła do domu.
- Już na korytarzu zobaczyłam dużo krwi pomiędzy mieszkaniem naszym a Kingi. W naszych drzwiach widziałam męża. Na uchu miał ślad krwi i koło oka coś było. W drugich - zobaczyłam Kingę na kolanach ścierającą krew z podłogi. Ten Sebastian spał na łóżku.
Potem jeszcze w domu małżeństwa M. podgrzewano mleko dla dziecka, a matka oskarżonej piła kawę. - Pokazywała, jak pijany był Sebastian. Nie był zakrwawiony, ale szedł bardzo chwiejnym krokiem. Przewrócił się koło łazienki.
Matka oskarżonej wyszła, ale krótko potem... - Kinga przyszła do mnie, żebym jej dała telefon, bo chciała dzwonić do matki. Poszłam za nią do jej domu i Sebastian nadal spał na kanapie. Obok niego - dziecko.
Dopiero potem sąsiadka wróciła do łóżka i usłyszała… - Dwa huki, jakby ktoś spadł z kanapy. A potem słyszałam tylko karetkę.
Zeznania świadków w wielu punktach nie były spójne, nie zgadzały się też z tym, co zeznawali na policji zaraz po zdarzeniu.
Kindze B. prokurator zarzuca spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu ze skutkiem śmiertelnym. O ostatecznej kwalifikacji czynu sąd zdecyduje po zeznaniach biegłych.