- Nikt jeszcze nie dzwonił, żeby kupić moje prosięta - powiedział nam wczoraj rolnik z miejscowości Kikół (w pow. lipnowskim), który w internecie zamieścił ogłoszenie w sprawie sprzedaży 8-tygodniowych zwierząt.
Liczebność zwierząt hodowlanych w Polsce
Warchlaki coraz tańsze
Rolnik zaproponował 230 złotych za parę. Ale nie ma zainteresowania prosiętami ani warchlakami. - Coraz trudniej je sprzedać - dodał.
Ceny są niskie. Jak wynika z notowań Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w październiku stawki za warchlaki spadły do 100 zł/sztukę, chociaż zdarzają się oferty droższe (170 zł/szt.)
- I nie ma się co dziwić, jeśli do jednego sprzedanego tucznika rolnik dokłada średnio 300 złotych - mówi gospodarz z pow. lipnowskiego. - Żebym mógł „wyjść na zero”, nie licząc kosztów mojej pracy, to kilogram tucznika w wadze żywej powinien kosztować co najmniej 7 zł.
A - jak wynika z danych KPODR - kilogram żywca wieprzowego (tucznika kl.1) w październiku br. wyceniano na 3,70-4,20 zł. Przypomnijmy, że w pierwszym półroczu stawki dochodziły do 5,50 zł/kg.
Izba apelowała do ministra
14 października br. Ryszard Kierzek, prezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej skierował apel do ówczesnego ministra rolnictwa (Grzegorza Pudy) o pomoc dla producentów prosiąt i tuczników. W piśmie wystosowanym w imieniu rolników czytamy: „(...)oczekuję od Pana Ministra uruchomienia w trybie natychmiastowym skutecznego programu pomocowego dla producentów prosiąt i tuczników prowadzących chów w cyklu zamkniętym.(...)”
Dodał, że pomoc taka „(...)powinna przewidywać dopłatę do stad macior w wysokości co najmniej 1.000 złotych do jednej sztuki. Kwota ta jest rekompensatą strat ponoszonych przez rolników prowadzących tucz świń w cyklu zamkniętym. Nie uruchomienie takiego wsparcia spowoduje lawiną likwidację stad podstawowych, co doprowadzi do całkowitego wygaszenia rodzimej produkcji mięsa wieprzowego. Przy obecnych kosztach produkcji i drastycznie niskich cenach skupu rolnicy polscy nie są w stanie konkurować z sąsiadami z zachodu, którzy mogą liczyć na różnego rodzaju dotacje z poziomu krajowego. W takiej sytuacji, pozostanie nam jedynie tucz w systemie nakładczym prowadzony w oparciu o zakup duńskich warchlaków oraz import półtusz i przetworzonej wieprzowiny z obszaru UE. (...)”
To też może Cię zainteresować
Ryszard Kierzek wnioskował także o „(...) odstąpienie od umownego wymogu osiągnięcia wskaźnika celu operacji dla beneficjentów działania modernizacja gospodarstw rolnych w obszarze A , który zobowiązuje do wzrostu i utrzymania wartości dodanej (GVA) w gospodarstwie co najmniej o 10%. (...)” I o upublicznienie listy importerów sprowadzających wieprzowinę.
Szukają lepszej alternatywy
Gospodarz z powiatu lipnowskiego ograniczył już obsadę w chlewni o około 60 procent. - Chyba w ogóle będę musiał zrezygnować z trzody - dodaje. - Tylko na co mam się przestawić jeśli rynek jest tak rozchwiany? Chyba jednak przejdę na produkcję roślinną.
Ma jednak wątpliwości, bo i w produkcji roślinnej łatwo nie jest. Józef Pawela, rolnik z Wylatowa (k. Mogilna) twierdzi, że gospodarze zajmujący się produkcją roślinną też nie mają lekko: - Np. ceny za cebulę wzrosły o 10-15 procent, ale środki do produkcji podrożały o 300 procent!
To też może Cię zainteresować
- Mam nadzieję, że nowy minister rolnictwa (Henryk Kowalczyk - przyp. red.), który nie poparł „piątki dla zwierząt” pomoże producentom polskiej wieprzowiny - stwierdził rolnik z pow. świeckiego, który zastanawia się nad sprzedażą kolejnych macior. - Obym nie musiał tego robić! - dodał.
