Przez wiele lat prof. Styczyński kojarzony był głównie z Kliniką Pediatrii, Hematologii i Onkologii w bydgoskim "Juraszu". To właśnie ta placówka przeprowadza od 2003 r. zabiegi przeszczepienia szpiku. Teraz jest nie tylko transplantologiem i hematologiem, ale także dawcą szpiku.
- Gratuluję! Proszę powiedzieć, jak się pan czuje? - zapytaliśmy wczoraj prorektora CM UMK (został wybrany na to stanowisko wiosną tego roku).
Przeczytaj także:Problemem polskiej transplantologii nie są finanse. Tylko za mała liczba pobrań narządów
- Dziękuję. Bardzo dobrze.
- A jako transplantolog i dawca jednocześnie?
- To coś niezwykłego! Jestem jedynym w Polsce transplantologiem, który mógł oddać szpik. Zapewne w banku dawców jest wielu moich kolegów, ale trafiło na mnie. Kiedy dowiedziałem się, że będę mógł oddać szpik, zrozumiałem, że robię ważny krok w kierunku rozpropagowania idei dawstwa. Dlatego zdecydowałem się na upublicznienie tej informacji.
Zapraszamy do plebiscytu medycznego Gazety Pomorskiej
Prof. Styczyński jest także pierwszy prorektorem w Polsce, który dzieląc się sobą, ratuje życie ciężko choremu.
Do kogo trafiły komórki macierzyste wyizolowane z krwi obwodowej bydgoskiego transplantologa, nie wiadomo. Takie są bowiem procedury, że dawca i biorca nie mogą nic o sobie wiedzieć. Pewne jest tylko to, że otrzyma je pacjent z Polski.
Transplantacje komórek, a także tkanek i narządów to uznana forma terapeutyczna w leczeniu wielu chorób. Nierzadko przeszczepienie jest jedyną terapią, która może pacjentowi uratować życie.
W tym roku w Klinice Pediatrii, Hematologii i Onkologii zaplanowano wykonanie 36 transplantacji szpiku kostnego.
- Jeśli wszystko pójdzie dobrze, będzie to drugi wynik pod względem liczebności zabiegów - cieszy się prof. Styczyński.
Tłumaczy, że mógł zostać dawcą z dwóch powodów - po pierwsze: kiedyś zgłosił się w ramach akcji promującej pobór szpiku, która była organizowana w Bydgoszczy i trafił do rejestru potencjalnych dawców prowadzonego przez MEDIGEN (taki rejestr prowadzi również DKMS, a w Polsce zarejestrowanych jest już 360 tys. potencjalnych dawców). Po drugie: gdy zaczęto szukać dawcy, okazał się być genetycznym bliźniakiem nieznajomego pacjenta.
- Podstawowym kryterium doboru jest zgodność antygenów HLA, czyli głównych antygenów zgodności tkankowej, a nie jak powszechnie się myśli, grupa krwi - tłumaczy prorektor.
Prof. Styczyński poddał się zabiegowi pobrania krwiotwórczych komórek macierzystych w Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Bydgoszczy. Metoda ta wiąże się z wcześniejszym 4-dniowym przygotowaniem i przyjmowaniem zastrzyków stymulujących szpik kostny.
W medycynie funkcjonują dwie metody poboru macierzystych komórek krwiotwórczych. Pierwsza to klasyczne pobranie szpiku kostnego z talerza biodrowego, wykonywane w znieczuleniu ogólnym. Drugi to taki, jaki zastosowano pozyskując szpik od prof. Styczyńskiego.
Dawców szpiku poszukuje się w pierwszej kolejności wśród rodziny chorego, następnie w kraju, Europie, a na końcu na świecie, co wiąże się ze znacznymi kosztami. Najważniejsze jest to, że biorca nie płaci za zabieg.